Cykl: Filary wiary Sąd Ostateczny. To musi być nie lada problem dla Boga, który nie jest neutralny w sprawie człowieka. Nigdy nie był. Kocha nas i chce ocalić wszystkich bez wyjątku. Jak pogodzi swoją stronniczość z najwyższą sprawiedliwością?
Sceny Sądu Ostatecznego utrwalone przez artystów w wielu kościołach na ogół budzą grozę. Czy mogło być inaczej, skoro pobożność chrześcijańska od czasów średniowiecza widziała powtórne przyjście Chrystusa jako przerażający Dzień Gniewu. „Będzie strach tam, będzie drżenie, przyjdzie sędzia sądzić ziemię” głosiła sekwencja Dies irae, wykonywana w czasie Mszy pogrzebowej.
Nawet na słynnym fresku Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej centralną postacią jest Chrystus, który swoją ręką odrzuca, potępia, spycha do piekła niegodnych zbawienia. Na pierwszy plan została więc wysunięta karząca sprawiedliwość. Wyraźnie przestawione tutaj zostały teologiczne akcenty. Owszem, myśl o sądzie może napawać nas lękiem, wszak wiemy, kim jesteśmy.
Ale prawdy o powtórnym przyjściu Chrystusa nie powinien zdominować strach. Nutą przewodnią musi pozostać nadzieja! Jeśli dzień powtórnego przyjścia przestaje (przestał?) funkcjonować jako dzień upragniony, oczekiwany z radością, to znaczy, że zagubiliśmy ważny element chrześcijańskiego przesłania.
Pierwsi chrześcijanie, modląc się o rychłe nadejście tego dnia, powtarzali: Marana tha! (Przyjdź, Panie Jezu!). Czy dzisiaj chrześcijanie potrafią i chcą modlić się w ten sposób? Czy myśl o powrocie Chrystusa na sąd mobilizuje do wzięcia większej odpowiedzialności za życie, czy wywołuje raczej wzruszenie ramion lub sceptyczny uśmiech?
Powyciera nam łzy
Ostatnie zdanie w Credo poświęcone Jezusowi Chrystusowi mówi, że „przyjdzie On powtórnie w chwale, aby sądzić żywych i umarłych”. Wszystkie poprzednie artykuły dotyczyły tego, co się już wydarzyło, ten jest spojrzeniem w przyszłość. Kryje się tu odpowiedź na niepokój człowieka, który patrząc na historię świata po Chrystusie, wciąż widzi w nim wiele zła. Tak, królestwo Chrystusa prowadzi wciąż jeszcze walkę z mocami zła, ale wynik tej walki jest już przesądzony. Zło nie ma przyszłości, zostanie osądzone i pokonane. Wszystkie owoce śmierci i zmartwychwstania Chrystusa ujawnią się dopiero w dniu Jego powtórnego przyjścia, czyli tzw. Paruzji. Taka jest nadzieja płynąca z wiary.
Jak wyobrazić sobie ów moment? Czy w ogóle można sobie cokolwiek wyobrazić? Nowy Testament mówi, że Jezus przyjdzie w chwale i majestacie, że zgromadzi wokół siebie wszystkie narody i na publicznym sądzie odda każdemu według jego czynów, nastąpi wypełnienie królestwa Bożego i powszechne zmartwychwstanie. Będzie to zwycięstwo Chrystusa nad antychrystem i wszystkimi wrogimi Bogu mocami.
Ostateczna przemiana obejmie także świat materialny, który zostanie odnowiony i udoskonalony. Człowiek powróci do przyjaźni z Bogiem, który będzie „wszystkim we wszystkich” (1 Kor15,28). „I otrze wszelką łzę z ich oczu, i śmierci już odtąd nie będzie, ani żałoby, ani krzyku, ani bólu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21,3). Intencją wypowiedzi biblijnych nie są spekulacje na temat okoliczności powtórnego przyjścia Chrystusa, ale wezwanie człowieka do decyzji już teraz w obliczu przyszłości: „Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie” (Mk 13,33).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz religia@goscniedzielny.pl