O szansach, jakie mają w Polsce naturalne metody planowania rodziny, z Marianem Szczepanowiczem rozmawia Franciszek Kucharczak
Marian Szczepanowicz mąż i ojciec czworga dzieci, dotychczasowy redaktor naczelny miesięcznika „Naturalne Planowanie Rodziny”, wiceprezes zarządu głównego Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Naturalnego Planowa-nia Rodziny, członek krakowskiej fundacji „Pro Humana Vita”.
Franciszek Kucharczak: – Jest Pan nauczycielem Naturalnego Planowania Rodziny. Czy NPR jest tylko dla katolików?
Marian Szczepanowicz: – Nie tylko. Osób, które do mnie przychodzą, nie pytam o ich religijność. Motywacja religijna jest bardzo ważna, ale dziś istnieje też nurt myślenia ekologicznego. Są ludzie, którzy po prostu chcą żyć w zgodzie z naturą, a prezerwatywa lub stosunek przerywany naturę zakłócają. Ja pokazuję, że metody naturalne to przede wszystkim umiejętność odczytania własnej płodności i zharmonizowania jej z naturą. Bo NPR to świadome wykorzystanie praw natury.
Naprawdę można przekonać kogokolwiek do rezygnacji z antykoncepcji innymi argumentami niż religijnymi?
– Chodzi o danie człowiekowi możliwości wyboru. A przy obecnej zmasowanej reklamie antykoncepcji tego wyboru praktycznie nie ma. Dysproporcja między agresywnością tej reklamy a donośnością głosu Kościoła jest ogromna.
I też chyba ogromna jest dysproporcja między liczbą katolików, a tymi, którzy stosują się do wskazań Kościoła w zakresie planowania poczęć. Czy są na ten temat jakieś statystyki?
– Takich statystyk nie ma, ale szacuje się, że około 15 procent Polaków stosuje NPR.
Tak dużo? Sadząc po zdziwionych minach lekarzy, gdy kobieta odmawia przyjęcia środków antykoncepcyjnych, to chyba nazbyt optymistyczne szacunki. Ich zdziwienie coś mówi.
– Mówi to, że służba zdrowia jest kompletnie nieprzygotowana do NPR. W szkołach medycznych nie ma takiego przedmiotu, w związku z czym wszyscy lekarze są niedouczeni. Proszę spojrzeć, co za paradoks: ja, inżynier, wiem o naturalnych metodach planowania rodziny więcej niż przeciętny lekarz.
A dlaczego adeptów medycyny tego się nie uczy?
– Bo to jest sprawa absolutnie polityczna. Ilekroć w Polsce tworzył się rząd prawicowy, powoływano Krajowy Zespół do spraw Naturalnego Planowania Rodziny. Potem przychodził minister lewicowy i sprawę utrącał. Przed Millerem był rząd Buzka i przez cztery lata rządów AWS nie dało się tego zrobić. Dopiero na samym końcu minister przygotował odpowiednie rozporządzenia – ale nie podpisał. Podsunięto to Łapińskiemu i on nieświadomie… podpisał. Zaraz rozległ się wrzask Jarugi-Nowackiej i innych, no i Łapiński wycofał przeznaczone na tę instytucję pieniądze.
A teraz co się z tym dzieje?
– Teraz znowu ten zespół się tworzy. To trudne, bo w tej sprawie mamy ogromnego przeciwnika, sojuszników mało i słabych. O NPR mówią tylko środowiska związane z Kościołem. Nikt nie ma interesu finansowego, bo na NPR się nie zarabia.
Może i dałoby się zarobić. Czy nie da się zaangażować nowych technologii w służbę NPR?
– Jest coś takiego jak bioself. To taki termometr z komputerem. Jeśli kobieta regularnie mierzy nim temperaturę, urządzenie samo analizuje pomiary i informuje, kiedy jest okres płodny, a kiedy nie. Ale to dosyć drogie.
Ile kosztuje?
– Ponad 100 dolarów.
Ale pozwala zaoszczędzić czas.
– No tak. W tym też pomaga urządzenie zwane persona. Na podstawie analizy hormonów w moczu określa dni jajeczkowania. Też nie za tanie. Kosztuje około 300 złotych. Ale w tej chwili trudno powiedzieć, jak się te technologie rozwiną.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak