Siedem kart ze słowami z krzyża pomagało nam przeżyć Wielki Post. Nie szukajcie ósmej, szukajcie Zmartwychwstałego
Uderza skromność ewangelicznych świadectw o Zmartwychwstaniu. O ile męka i śmierć Jezusa opisane są obszernie, mocną, zdecydowaną kreską, o tyle prawda o tym, że Jezus powstał z martwych, przekazana jest w zupełnie innym stylu. Ewangeliści szkicują obraz Zmartwychwstałego skromnie, bez triumfalizmu, bez satysfakcji zwycięzców. Pulsuje w tych świadectwach zdumienie i radość. Stało się coś, czego nie da się sprowadzić do czysto historycznego wydarzenia, coś, co wymyka się reporterskim opisom czy chłodnej, naukowej analizie. Mamy do czynienia z tajemnicą, która domaga się wiary. Nie ma w Ewangeliach opisu Zmartwychwstania! Samo wydarzenie zakrywa ciemność Wielkiej Nocy. Są tylko dwa znaki, świadczące, że Jezus żyje. To pusty grób oraz świadectwa kobiet i mężczyzn, którzy spotkali zmartwychwstałego Pana. To musi nam wystarczyć. Widziałem niedawno dwa małe krokusy, przebijające się nieśmiało ponad resztkami sczerniałego śniegu. To wystarczy, by uwierzyć, że nadchodzi wiosna.
Po Bogu można spodziewać się więcej
To, co wyglądało w życiu Jezusa na definitywny koniec, stało się początkiem. Początek odsyła do przyszłości. Pełny sens tej paschalnej przemiany Chrystusa odkryjemy dopiero kiedyś. Przyszłość nigdy nie jest przedmiotem wiedzy, lecz oczekiwania, pragnienia, tęsknoty. Uczniowie idący do Emaus mówią: „A myśmy się spodziewali…” (Łk 24,21). Słychać w ich wyznaniu rozczarowanie, poczucie klęski. Jezus dołącza do nich, najpierw cierpliwie słucha, pozwala, by wylali cały swój żal. A potem stopniowo prowadzi ich do odkrycia, że po Bogu mogą spodziewać się znacznie więcej, niż dotąd sądzili. Znacznie więcej!
Jesteśmy podobni do nich. Trudno nam objąć sercem, wyobraźnią, rozumem to „więcej”. Żyjemy w ciasnej przestrzeni, wbici w terror terminów, ograniczeni horyzontem własnych ambicji, krótkowzrocznością wiedzy, małodusznością serca. Zmagamy się z rozczarowaniami, które wypłukują z nas systematycznie życiową energię, a nieraz nagle zwalają z nóg. Tylko nadzieja jest w stanie uchwycić owo „więcej”, które przynosi Zmartwychwstały. Wielkanocna nadzieja mówi, że zło, grzech, śmierć nie mają przyszłości. Przyszłością świata, przyszłością Kościoła, przyszłością moją jest Bóg.
Pozornie nic się nie zmieniło
Życie ludzkie toczy się dalej, ze swoim trudem, radościami, smutkami, cierpieniem, starzeniem się i umieraniem. Pozornie bez zmian. Dokonało się jednak coś decydującego na poziomie najbardziej podstawowym. Człowiek został uwolniony od grzechu, złości, kłamstwa, nienawiści, rozpaczy i śmierci. Pascha Chrystusa przywróciła blask ludzkiej twarzy. Człowiek stał się zdolny do stawania się coraz prawdziwszym człowiekiem – ludzkim i Bożym zarazem. Stara modlitwa liturgiczna mówi, że twarz Chrystusa lśni w twarzy Jego przyjaciół. W ostatniej księdze Nowego Testamentu, Apokalipsie, czytamy: „Oto postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte, których nikt nie może zamknąć” (3,8). Biblijny symbol „otwartych drzwi” jest niezwykle sugestywny. Drzwi zapraszają do wejścia, są apelem do ludzkiej wolności. Otwarte są dla każdego. Krzyż i Zmartwychwstanie to dwa oblicza tego samego wydarzenia, które nazywamy Paschą Chrystusa. Krzyż i Zmartwychwstanie są jak dwa skrzydła tych samych paschalnych drzwi, jak dwa elementy tego samego ołtarza. W Wielkanoc nie wolno nam zapomnieć o krzyżu. Przeciwnie, dopiero teraz, gdy patrzymy na niego w świetle Zmartwychwstania, otwierają się nam oczy, dostrzegamy jego najgłębszy sens. Śmierć Chrystusa była całkowitym oddaniem Ojcu Jego własnego daru, czyli człowieczeństwa. Ten dar zostaje przyjęty przez Ojca i podarowany na powrót Chrystusowi i nam wszystkim – jako życie odnowione, przemienione, wolne od grzechu i śmierci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz