Słowa Ukrzyżowanego do Matki i umiłowanego ucznia pokazują, jak ważne dla Boga są ludzkie, rodzinne więzi. Bóg je ocala, uświęca, włącza w swój plan. Każdy uczeń Jezusa stojący pod krzyżem zyskuje matkę.
W tej najstraszliwszej godzinie są znowu razem – Matka i Syn. Jezus nie chciał, aby samotna wdowa pozostała bez opieki. Troszcząc się o ziemski los swojej Matki, zawierza ją Janowi. Przez ten gest ludzkiej miłości przebija nieskończona miłość samego Boga.
Między zwiastowaniem a ukrzyżowaniem rozciąga się długa droga dojrzewania wiary Maryi. Od pierwszego „tak” danego Bogu przeżywała wiele chwil radosnego uniesienia, ale pojawiały się też niepokój, ból, cierpienie, a może nawet rozczarowanie. Momenty ciemności były przygotowaniem jej serca na najtrudniejszą próbę. Będąc matką stawała się coraz bardziej pierwszą uczennicą swojego Syna. Pod krzyżem zrozumiała, że musi ofiarować Bogu nie tylko siebie, ale i swoje Dziecko. Musi jeszcze raz powiedzieć Bogu swoje „fiat” – niech się stanie. Jej pierwsze „tak” dało początek życia Zbawicielowi, teraz konieczne jest jeszcze trudniejsze „tak”, wewnętrzna zgoda Matki na śmierć Syna. Swoje „niech mi się stanie” na śmierć Pana wypowiada także w naszym imieniu.
„Stabat Mater dolorosa” – stała Matka boleściwa. „Stała” – małe słowo, a jak wiele znaczy. Maryja nie dała się złamać przez cierpienie. Stała odważnie po stronie przegranego Syna, który umierał śmiercią niewolnika. Miłość wyraża się nie zawsze w słowach lub czynach. Nieraz najważniejsza jest sama obecność. Tylko tak można pomóc – po prostu być.
Co zrobili z Jej Synem? Dlaczego Go odrzucili? Jej serce musiało krwawić. Cierpi, ale nie rozpacza, nie lamentuje, nie obwinia. Może nie rozumie, może pyta „dlaczego”, ale wie, że musi wytrwać do końca. Siła macierzyńskiej miłości i wierność pierwszej Uczennicy Pańskiej objawiły się na Golgocie. W tym samym miejscu, w którym zawiodła wierność Piotra i innych przyjaciół Jezusa.
Kościół wypełnił testament z krzyża, czyli wziął Maryję jako swoją Matkę. Odtąd Ona jest zawsze obecna w Kościele. Wziąć Maryję do siebie oznacza nade wszystko brać z Niej wzór, zachowywać Jej styl, Jej wiarę. Modlić się do Maryi to za mało, potrzeba jeszcze żyć, wierzyć, kochać, cierpieć jak Ona.
Maryja pod krzyżem uczy, że ważna jest obecność. W sytuacjach krytycznych brakuje słów, nie wiemy, co robić, zwyczajnie boimy się cierpienia, umierania. Maryja pokazuje, że nie wolno uciekać od krzyża. Cierpiący najbardziej potrzebują obecności bliskich. Współcierpienie, czułość, cisza, uścisk dłoni, czasem łzy są ważniejsze niż słowa. Pod krzyżem wiele ludzkich więzów oczyszcza się, odnawia, nabiera nowej głębi. W obliczu bólu i śmierci ludzie pragną być bliżej siebie. Cierpienie jest próbą, która okazuje się szansą ożywienia miłości.
Matka Bolesna uczy męstwa wobec cierpienia i umierania osób najbliższych. Mówi nam: nie odwracajcie oczu od cierpienia, od śmierci. To wszystko należy również do tajemnicy życia. Znajdziemy Ją pod wszystkimi krzyżami świata. Stoi także pod Twoim. Modli się teraz i w godzinie Twojej śmierci. Oto Matka. Twoja.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz