Miłość niejedno ma imię – mówimy często. Benedykt XVI w pierwszej encyklice mówi co innego: jednym słowem „miłość” nazywamy różne rzeczy. Czasami go nadużywając.
Jan Paweł II napisał czternaście encyklik. Podobno chciał napisać piętnastą – o miłości. Nie zdążył. Encyklikę o miłości napisał jego następca. Jej pierwsze słowa to przypomnienie najważniejszej wiadomości, o której współczesny świat coraz częściej zapomina – Bóg jest miłością.
To nie przykazanie?
Już w pierwszych zdaniach encykliki Benedykt XVI mówi rzeczy zaskakujące: „Miłość nie jest już przykazaniem”. Wszystkim, którzy wiedząc, że pierwsze i największe przykazanie to właśnie przykazanie miłości Boga i bliźniego, wpadają w zdumienie. Papież wyjaśnia: „Ponieważ Bóg pierwszy nas umiłował, miłość nie jest już przykazaniem, ale odpowiedzią na dar miłości, z jaką Bóg do nas przychodzi”. To jedno z ważniejszych zdań w całym dokumencie, który w zamyśle Ojca Świętego powstał po to, „aby pobudzić świat do nowej, czynnej gorliwości w dawaniu ludzkiej odpowiedzi na Bożą miłość”.
Benedykt XVI przypomina, że Bóg jest miłością, ponieważ dostrzegł, że dziś w świecie z imieniem Bożym czasami łączy się zemsta, a nawet obowiązek nienawiści i przemocy. A przecież Bóg napełnia nas miłością i chce, abyśmy ją przekazywali innym.
Eros sprowadzony do seksu
Zastanawia mnie, że pierwsza encyklika Benedykta XVI jest dyskusją. Papież dyskutuje z ocenami wystawianymi chrześcijaństwu przez różne środowiska, polemizuje też z niektórymi prądami ideologicznymi. Co dziwniejsze, potwierdza niektóre zarzuty pod adresem wyznawców Chrystusa. Na przykład ten, który mówi, że chrześcijaństwo było w przeszłości przeciwnikiem cielesności. Ale nie spuszcza pokornie głowy. Od razu pokazuje błąd, jaki świat obecnie popełnia. „Sposób gloryfikacji ciała, jakiego dzisiaj jesteśmy świadkami jest zwodniczy. Eros sprowadzony jedynie do »seksu« staje się towarem, zwykłą »rzeczą«, którą można kupić i sprzedać, co więcej sam człowiek staje się towarem”.
Aż miło się człowiekowi robi, gdy czyta, że chrześcijaństwo nie tylko nie „otruło erosu”, ale przez oczyszczenie i dojrzewanie uzdrawia go „w perspektywie jego prawdziwej wielkości”.
Podobnie, gdy odnajduje w tekście encykliki stwierdzenie, że „ścisły związek między erosem i małżeństwem występujący w Biblii prawie nie znajduje sobie podobnych w literaturze pozabiblijnej”. Nareszcie ktoś jasno powiedział, że chrześcijaństwo nie jest wrogiem seksu. Ale nie sprowadza miłości tylko do niego.
Państwo nie zastąpi miłości
Większość encykliki poświęcona jest caritas, czyli „dziełu miłości dokonywanemu przez Kościół jako »wspólnotę miłości«”. Moją uwagę przykuły zwłaszcza fragmenty mówiące o tym, czy działalność charytatywna nie jest swoistym „rozgrzeszaniem” niesprawiedliwości społecznej. Czy w państwie sprawiedliwości społecznej potrzebne jest miłosierdzie? Odpowiedź Papieża nie pozostawia żadnych złudzeń: „Nie ma takiego sprawiedliwego porządku państwowego, który mógłby sprawić, że posługa miłości byłaby zbędna. Kto usiłuje uwolnić się od miłości, będzie gotowy uwolnić się od człowieka jako człowieka”.
Bardzo cenne są również nadzwyczaj precyzyjne ustalenia dokonane przez Ojca Świętego w kwestii zaangażowania Kościoła w kształtowanie sprawiedliwych struktur społecznych. Papieskie wskazania – moim zdaniem – nabierają szczególnego znaczenia w aktualnej sytuacji w naszej ojczyźnie. „Kształtowanie sprawiedliwych struktur nie jest bezpośrednim zadaniem Kościoła, ale przynależy do sfery polityki” – podkreśla Benedykt XVI. I przypomina, że chrześcijańska działalność charytatywna musi być niezależna od partii i ideologii. Nie jest ona „środkiem do zmieniania świata w sposób ideologiczny i nie pozostaje na usługach światowych strategii, ale jest aktualizacją tu i teraz miłości, której człowiek potrzebuje zawsze”.
Matka Teresa na wzór
I jeszcze jedno zaskoczenie. Jako przykład chrześcijańskiej miłości Benedykt XVI wskazuje najpierw bł. Matkę Teresę z Kalkuty. Tę, która bardzo mocno podkreślała, że nie traktuje swych dzieł charytatywnych instrumentalnie, jak wstępu do nawrócenia podopiecznych i ochrzczenia ich. Niektórych postawa Matki Teresy gorszyła. Według Benedykta XVI jest dokładnie tym, co Kościół powinien czynić.
Chrześcijanie, tak jak Matka Teresa, powinni czerpać swoją zdolność do miłowania bliźniego ze spotkania z Chrystusem Eucharystycznym, a to spotkanie powinno nabierać „swego realizmu i głębi” właśnie dzięki posłudze innym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Artur Stopka