Carl Spitzweg, "Środa Popielcowa", olej na płótnie, 1857, Galeria Państwowa, Stuttgart
Kolorowy strój w kratkę, wysoka spiczasta czapka – to przebranie kogoś, kto właśnie szaleńczo bawił się na balu maskowym. A może to ubiór cyrkowego klauna? Teraz siedzi smutny, ze spuszczoną głową, na pryczy w więziennej celi. Ten obraz trudno zrozumieć, jeśli nie przeczytamy jego tytułu. Dopiero on sprawia, że intencje artysty stają się dla nas jasne. Ten smutny błazen to ty i ja, każdy człowiek, bez wyjątku.
„Jest czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów” (Koh 3,4) – czytamy w starotestamentowej Księdze Koheleta. Całe nasze życie przypomina trochę ten moment roku liturgicznego, który oznacza koniec karnawału i początek Wielkiego Postu. Zderzenie radości i smutku, przyjemności i cierpienia, beztroski i zadumy jest przecież obecne w każdej ludzkiej egzystencji.
Środa Popielcowa to dzień, w którym – po karnawałowej beztrosce i szaleństwach – przychodzi czas na refleksję i zastanowienie. Często myślimy wówczas o śmierci. „Prochem jesteś i w proch się obrócisz” – taka myśl zdaje się też nawiedzać ubranego w błazeński strój człowieka, zamkniętego w celi z zakratowanym oknem. Ta cela to oczywiście symbol „więzienia ludzkiej egzystencji”, które ogranicza każdego z nas, z którego nie ma ucieczki.
Nastrój obrazu jest melancholijny, mimo wszystko jednak jest coś, co sprawia, że smutek nie dominuje całkowicie. Nadzieję daje mocne światło, które oblewa zasmuconego człowieka. Wiemy, że po zakończeniu Wielkiego Postu odkryjemy po raz kolejny wielką prawdę o zmartwychwstaniu. Nie tylko o zmartwychwstaniu Chrystusa dwa tysiące lat temu, ale także o zmartwychwstaniu każdego z nas. Ta prawda sprawia, że nadzieja wlewa się w serce człowieka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa