Hans Memling, „Ofiarowanie w świątyni” olej na desce, 1463, National Gallery of Art, Waszyngton
Każdy syn pierworodny był uważany przez Żydów za własność Jahwe. Dlatego 40 dni po urodzeniu należało syna zanieść do świątyni w Jerozolimie i ofiarować go Bogu, czyli symbolicznie złożyć w ręce kapłana, a następnie „wykupić” za opłatą, której wysokość była uzależniona od zamożności rodziców dziecka. Dla ludzi ubogich taką opłatą były dwa młode gołębie lub dwie synogarlice (ptaki podobne do gołębi). Na obrazie Memlinga Maryja z Jezusem na rękach i św. Józef wchodzą do świątyni. Józef, którego widzimy z lewej strony ubranego w czerwoną szatę, niesie koszyk z dwoma ptakami.
Maryja podaje Jezusa starszemu mężczyźnie. Nie jest to jednak kapłan. Memling namalował scenę Ofiarowania zgodnie ze słowami Ewangelii według św. Łukasza. Czytamy tam, że gdy Święta Rodzina znalazła się w świątyni, podszedł do niej starzec Symeon. Duch Święty objawił mu kiedyś, że nie umrze, dopóki nie zobaczy Mesjasza. Starzec wziął w objęcia Jezusa i powiedział: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju (...). Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie (...): światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,29–32).
Pomiędzy Symeonem a Maryją stoi prorokini Anna. „Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy” (Łk 2,38). Za plecami Symeona czekają już kapłan i jego pomocnik. Pomiędzy Matką Bożą a św. Józefem stoją natomiast dwie młode osoby, których obecności nie uzasadnia tekst biblijny. To członkinie rodziny fundatora.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa