To zdjęcie tak wiele mówi. Tym bardziej szkoda, że nie zobaczymy go w mediach, które bezpardonowo atakują najbliższe otoczenie Jana Pawła II.
Niezwykle wzruszające zdjęcie odnalazłam w sieci w te listopadowe dni (zamieściłam je od razu na Instagramie, Twitterze i Facebooku). Widnieje na nim oświetlony czerwonymi płomieniami palących się zniczy i ozdobiony biało-żółtymi różami grób rodziców i brata św. Jana Pawła II, obok stoi – pełna skupienia i powagi, wyraźnie zamyślona – „rodzina papieska”. Tą „rodziną” są kard. Stanisław Dziwisz i cztery zakonnice sercanki, m.in. s. Tobiana Sobótka. To właśnie ona, obok księdza kardynała, była na co dzień najbliżej papieża. Przez cały pontyfikat w papieskich apartamentach przygotowywała posiłki, podawała do stołu, także wtedy, gdy siedzieli przy nim goście (i ci znamienici, jak przywódcy państw, i ci bardziej „zwyczajni”, jak szkolni koledzy Ojca Świętego), cerowała sutannę, prasowała koszule. A kiedy Jan Paweł II był coraz bardziej chory, dbała, by regularnie przyjmował leki, i towarzyszyła mu we wszystkich pielgrzymkach zagranicznych, również w ostatniej do Polski w 2002 roku. To właśnie do siostry Tobiany papież skierował swe ostatnie na ziemi słowa: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca”. Ona jednak, szalenie dyskretna, poza tym jednym zdaniem nie wyjawiła żadnego szczegółu z czasu pełnienia swej służby przez 27 lat. Mimo że po śmierci Jana Pawła II prosili ją o to dziennikarze z całego świata. Tej wielkiej dyskrecji i wielkiej klasy sercanki mogłam doświadczyć i ja, kiedy poprosiłam o udzielenie wywiadu. Siostra zgodziła się jedynie na pokazanie maleńkiej szkatułki z pamiątkowymi zdjęciami oraz srebrnej, oksydowanej torebki należącej kiedyś do Emilii Wojtyłowej…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Milena Kindziuk