Pieter Coecke van Aelst, „Trójca Święta”, olej na desce, ok. 1530, Muzeum Prado, Madryt
Stwórca patrzy nam prosto w oczy, a stopę trzyma na kuli – symbolu stworzonego przez siebie świata. Na Jego poważnej twarzy widać ślad bólu ojca, który doświadczył śmierci dziecka. Z całej sylwetki emanuje jednak przede wszystkim niezwykła siła i spokój. Bóg Ojciec potężnymi ramionami podtrzymuje zdjęte z krzyża ciało Syna. Wrażenie mocy Boga Ojca artysta osiągnął bardzo prostym zabiegiem. Namalował Go w zupełnie innej skali niż Jezusa. Ojciec jest znacznie większy.
Syn Boży zajmuje na obrazie równie eksponowane miejsce. Jego przebite gwoźdźmi stopy także spoczywają na kuli ziemskiej. A umieszczone symetrycznie po obu stronach obrazu anioły przytrzymują przedmioty przypominające mękę Chrystusa: u góry z lewej strony krzyż, a z prawej kolumnę, przy której Go biczowano, poniżej tabliczkę z napisem „INRI”, która była przybita do krzyża (z lewej) i koronę cierniową (z prawej). Anioły głoszą więc chwałę Boga, który w osobie Syna oddał życie za ludzi.
Ponad głowami Ojca i Syna widzimy otoczonego światłem gołębia – symbol Ducha Świętego. Cała scena jest skąpana w złotym, nadnaturalnym świetle, które zdaje się promieniować właśnie od trzeciej Osoby Boskiej. Trójca Święta znajduje się w niebiańskiej przestrzeni. Poniżej artysta domalował niewielki fragment ziemskiego krajobrazu.
Na chmurze oddzielającej niebo od ziemi baraszkują putta – uskrzydlone, nagie postaci dziecięce, nawiązujące do bóstw z mitologii antycznej. Pełnią one na obrazie funkcję jedynie dekoracyjną, w odróżnieniu od aniołów, dźwigających symbole Męki Pańskiej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa