Franz Josef Mangoldt, "Alegoria męstwa", stiuk na metalowym szkielecie, 1734–1738, Sala Książęca dawnego opactwa cystersów, Lubiąż
Najbardziej oczywistym i najczęstszym symbolem męstwa jest miecz. W średniowieczu uważano go za broń szlachetną. Jego kształt przypominał krzyż, dlatego przysięga „na miecz” była wówczas uważana za równoznaczną z przysięgą „na krzyż”. Świętych rycerzy zawsze przedstawiano z mieczem. Tym orężem na przykład walczy św. Jerzy ze smokiem. W Biblii słowo „miecz” pojawia się ponad dwieście razy, i to czasami nawet jako broń używana przez Boga: „Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia” (Rdz, 3,24).
Nic więc dziwnego, że dla rycerstwa miecz był bronią o znaczeniu szczególnym. Wśród czterech cnót kardynalnych (roztropność, umiarkowanie, sprawiedliwość i męstwo) miecz równie często bywał jednak atrybutem sprawiedliwości. Artyści przedstawiający cnoty kardynalne często decydowali się więc w przypadku męstwa zmienić atrybut. Maczuga, na której opiera się postać wyrzeźbiona przez Franza Mangoldta, oczywiście nie była uważana za broń szlachetną.
Wraz ze skórą lwa była jednak symbolem Heraklesa (zwanego w starożytnym Rzymie Herkulesem) – bohatera greckich mitów, uważanego za antyczne ucieleśnienie męstwa. W dawnych epokach historia i mitologia antyczna były znane ludziom wykształconym znacznie lepiej niż obecnie. Nawiązanie do Heraklesa było więc w pełni zrozumiałe, a zapożyczenie symboliki pogańskiej do przedstawień religijnych nikogo wówczas nie szokowało.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa