Rząd zaproponował, by składki emerytalne zasypywały dziurę w budżecie. Mówi się o reformach, oszczędnościach i uzdrawianiu gospodarki. Ale to mydlenie oczu. Chodzi tylko o kupowanie czasu.
Z początkiem kwietnia mają wejść w życie zmiany w polskim systemie emerytalnym. Zmiany, jakie zaakceptował rząd, z pozoru są niewielkie, z pozoru dotyczą tylko pojedynczych procentów. Politycy mówią o niewielkiej korekcie, ale chodzi o coś więcej, bo o faktyczne cofnięcie reformy emerytalnej z 1999 roku. To wtedy ZUS zaczął dzielić się częścią otrzymywanych pieniędzy z prywatnymi firmami (otwartymi funduszami emerytalnymi – OFE). Ten podział był dokładnie w 60 proc. iluzją, bo OFE zostały zobowiązane do kupowania za 60 proc. swoich aktywów obligacji skarbowych. A to w wielkim skrócie oznacza, że gwarantem większości środków w prywatnych funduszach i tak był budżet państwa. Rząd Donalda Tuska, zamiast system poprawiać, postanowił zrobić pierwszy krok ku jego likwidacji.
Zamrażarka pieniędzy
Dzisiaj składka emerytalna wynosi 19,52 proc. dochodów. 12,22 proc. z dochodów trafia na konta ZUS-u, reszta – 7,3 proc. – do OFE. To opłaty obowiązkowe. Jedyne co odprowadzający składki może zrobić, to wybrać jeden z czternastu otwartych funduszy emerytalnych. OFE są prywatnymi firmami. Kilka razy w roku pojawiają się rankingi ich skuteczności, czyli tego, ile w ostatnim okresie zarobiły dla swoich klientów – przyszłych emerytów. ZUS takich rankingów nie publikuje z prostego powodu. Pieniądze w ZUS-ie nie są inwestowane. Waloryzacja chroni je jedynie przed tym, żeby ich wartość nie malała z powodu inflacji. Co z pieniędzmi robią OFE? W 60 proc. muszą za nie kupować obligacje Skarbu Państwa. Te pieniądze natychmiast są wydawane. Rząd (który obligacje emituje) musi czymś przecież zasypywać dziurę budżetową.
40 proc. środków, jakimi dysponują fundusze, może być inwestowanych np. na giełdzie. Średnia roczna stopa zwrotu w OFE wyniosła w 2010 roku 10,8 proc. Za rok wcześniejszy wyniosła 14,3 proc., ale za 2008 rok minus 13,9 proc. To oczywiste, że OFE nie każdego roku zarabiają. W systemie odkłada się na emerytury, czyli oszczędza, całe dziesięciolecia. W efekcie kryzysy i okresy dekoniunktury uśredniają się z okresami wzrostu. W polskim systemie wspomniane wahnięcia są odczuwalne, bo na OFE oszczędzamy dopiero 10 lat. To bardzo mało, dlatego ostatni kryzys bardzo wpłynął na uśrednione wyniki OFE. A mimo to, w ciągu ostatnich 5 lat, fundusze zarobiły średnio 34,7 proc (najlepszy 39,2 proc. – Pekao, najgorszy 31,5 proc. – PKO BP Bankowy).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek