Kultura - Rok 2010 Wakacje bez festiwalu w Sopocie, słabe Opole we wrześniu – to obraz tego, co dzieje się obecnie w świecie polskich imprez muzycznych.
Niemoc nie ominęła też niektórych festiwali chrześcijańskich – padł m.in. toruński Song of Songs, największe do tej pory przedsięwzięcie tego typu.
Większość polskich miast nie radzi sobie z organizacją dużych imprez kulturalnych. Jednak brak pieniędzy tylko po części jest przyczyną tego stanu rzeczy.
W przypadku Sopotu i Opola od dłuższego czasu mamy do czynienia z kompletnym brakiem wizji. Organizatorzy, chcąc przyciągnąć szeroką publiczność, sięgają po muzykę środka.
Niech będzie coś dla młodych, najlepiej Doda, starszym sprzedamy po raz kolejny te same piosenki, dajmy na to Maryli Rodowicz – i jakoś się kręci. Tyle że mało kogo może już to poruszyć. Festiwal „dla wszystkich” w efekcie okazuje się imprezą dla nikogo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz