– Mamy w kraju dwie duże siły polityczne. Żadna nie może czuć się pewnie, jeśli nie będzie blisko Polaków i ich problemów – można było usłyszeć w sztabie Jarosława Kaczyńskiego w wieczór wyborczy 4 lipca.
Już na godzinę przed ogłoszeniem wyników sala Hotelu Europejskiego w Warszawie wypełniła się zwolennikami Jarosława Kaczyńskiego. Wśród nich można było zauważyć wiele młodych osób, w koszulkach z hasłami popierającymi kandydata PiS. Przechadzając się między zgromadzonymi, wyłapuję strzępy rozmów. Słyszę, że „jakaś część narodu została obudzona” i że „uczciwi Polacy są tutaj”. – Boże, czy my wygramy? – wykrzykuje starsza pani. Ludzie podają sobie po cichu sondażowe przecieki, które jednak różnią się między sobą. Jedni twierdzą, że przewaga Bronisława Komorowskiego wynosi 4 procent, inni – że między kandydatami nie ma nawet procenta różnicy.
Wreszcie rozbrzmiewają dźwięki góralskiej kapeli. Za chwilę Paweł Poncyljusz przedstawi pierwsze wyniki sondaży. Wszystkie dają przewagę Komorowskiemu. W zależności od pracowni przeprowadzającej sondaż wynosi ona od 2,2 do 6,2 proc. Obecni na sali nie do końca ufają tym wynikom. – Pamiętajmy, jak było dwa tygodnie temu – uspokaja Poncyljusz. – Jeśli tym razem będzie podobnie, jutro spotkamy się na poprawinach. Na razie w sztabie Komorowskiego nie widać wielkiego entuzjazmu. Ciekaw jestem, czy dzielą skórę na niedźwiedziu i czy Janusz Palikot przymierza już nowy garnitur. Rzecznik sztabu tym razem sam musi pełnić rolę konferansjera, bo pociąg europosła Marka Migalskiego z Katowic nie dojechał na czas. Poncyljusz stara się podkreślać pozytywną stronę wyników – fakt, że Jarosław Kaczyński startował z pułapu ok. 30-procentowego poparcia, a dziś głosuje na niego prawie połowa Polaków. – Okazało się, że mamy w kraju dwie duże siły polityczne. Żadna z nich nie może czuć się pewnie, jeśli nie będzie blisko Polaków i ich problemów. Miejmy nadzieję, że Bronisław Komorowski wywiąże się ze swoich obietnic – dodał rzecznik.
Zabrzmiała muzyka Chopina w wykonaniu pianisty Marka Drewnowskiego, a potem przy wielkim aplauzie publiczności na scenę wszedł sam kandydat. Pojawiła się także jego bratanica, Marta Kaczyńska-Dubieniecka, z mężem i córkami. Jarosław Kaczyński rozwiał wątpliwości zebranych: – Dobry obyczaj nakazuje, żeby pogratulować zwycięzcy. Gratuluję Bronisławowi Komorowskiemu. Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w tych wyborach, ale w szczególności tym, którzy nas poparli. Jest ich dużo, tak dużo, że możemy spokojnie powiedzieć, że Polska się zmieniła. Musimy z tej siły skorzystać. Przed nami wybory samorządowe i parlamentarne. W tym momencie sala zaczęła skandować: „Zwyciężymy!”. Kaczyński odpowiedział słowami Józefa Piłsudskiego: – Zwyciężyć i spocząć na laurach – to klęska. Być zwyciężonym i nie ulec – to zwycięstwo.
Z wyraźnym wzruszeniem wspomniał swojego brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Jego służba przyczyniła się do powrotu wartości w polityce i to było także nasze wielkie zwycięstwo – mówił były premier. Dodał, że zawieszoną na czas kampanii sprawę katastrofy smoleńskiej trzeba będzie wyjaśnić.
Ktoś zaintonował hymn, a zebrani mocnymi głosami podjęli śpiew. Potem sala zaczęła stopniowo pustoszeć. Wychodzący dyskutowali między sobą, co ten wynik oznacza dla naszego kraju. – Ludzie się zorientowali, że istnieje alternatywa dla nieudolnych i niesłużących Polsce rządów Platformy – powiedział „Gościowi” Jan Pietrzak. – Wiedzą już, że mogą decydować o swoich losach. I będą to robić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski