Jeśli miałbym jednym zdaniem odpowiedzieć na pytanie, kim jest ksiądz, to powiedziałbym bez wahania: Ksiądz to grzesznik, któremu Pan Jezus umył nogi.
Dobrze wiem, że są tysiące innych, pobożniejszych i bardziej teologicznie brzmiących definicji. W żaden sposób nie chcę z nimi polemizować. Powtórzę jedynie: dla mnie najważniejsze w byciu księdzem jest doświadczenie miłości Pana Jezusa, który widzi moją grzeszność, ale nie potępia mnie, tylko klęka i z czułością myje moje ubrudzone przez grzech nogi.
Idealni i bezgrzeszni?
To jest istota kapłaństwa, tyle tylko że my, księża, jesteśmy gotowi zrobić naprawdę wiele, by jej nie zauważyć, by ją pominąć, by się nią nie przejąć. Jakże często, mówiąc o kapłaństwie, wolimy przedstawiać samych siebie jako niemal idealnych i bezgrzesznych! Jakże często uciekamy przed prawdą o naszej kapłańskiej grzeszności! Jakże często wstydliwie chowamy pod ornat nasze brudne nogi, powtarzając za Piotrem: „Nigdy nie będziesz mi nóg umywał!”.
I nie pomaga nawet Jezusowe wołanie: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze mną”. Jakoś bardzo głęboko wbito nam do głowy i do serca przeświadczenie o tym, że jako księża nie możemy Panu Bogu pokazać żadnych naszych słabości i grzechów, że mamy prężyć przed Nim nasze duchowe muskuły i „zachwycać” Go naszą doskonałością. I nawet wtedy, kiedy grzechy już całkowicie nas przytłaczają, to i tak – w poczuciu winy i niespełnienia pokładanych w nas oczekiwań – staramy się do nich nie przyznawać albo poradzić sobie z nimi samodzielnie, domowymi albo, lepiej powiedzieć, starymi, wypróbowanymi kapłańskimi sposobami.
A wszystko po to, by pokazać się przed Nim jako „czyści i bez skazy”. Bo czyż jako szafarze Eucharystii nie powinniśmy być przaśni i bez żadnej domieszki kwasu? Czyż działając in persona Christi, nie powinniśmy być doskonali, jak On jest doskonały? Czyż nie mamy być kapłanami według Bożego Serca? Przecież wszyscy dokoła mówią nam, że być księdzem, że być dobrym księdzem to znaczy oddać swoje życie na służbę Bogu. Nawet liczą, ile to już lat żyjemy, poświęcając się dla Pana Jezusa. Nawet nie zauważamy, kiedy wchodzimy aż po uszy w tego typu mentalność, a stąd już tylko krok do iście pogańskiego myślenia, że w kapłaństwie chodzi o to, bym to ja oddał życie dla Pana Jezusa. A przecież cała Ewangelia jest o tym, że to On oddał życie za mnie. Kapłan to ktoś, kto tego doświadczył.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
O. Wojciech Ziółek SJ, prowincjał krakowskich jezuitów