Ludzie latają w kosmos nie tylko po to, by go poznać. Czasami po to, by spojrzeć z góry w kierunku Ziemi. Przede wszystkim jednak po to, by zmierzyć się z nie lada wyzwaniem.
W lutym zeszłego roku na orbitę Marsa weszła międzyplanetarna sonda Al Amal (Nadzieja), która powstała w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ci, którzy nie śledzą rozwoju przemysłu kosmicznego, byli zdziwieni, ponieważ Emiraty Arabskie nie są kojarzone z tą dziedziną. Sonda nie była skomplikowana, nie miała na swoim pokładzie zaawansowanych urządzeń badawczych, a Marsa okrążała na bardzo dalekiej orbicie. Niektórzy znawcy tematu komentowali z ironią, że w zasadzie wysyłanie takiej sondy nie ma sensu. Nie zbada ona niczego, czego byśmy już nie wiedzieli. – Czy nie lepiej dane, które zbierze, ściągnąć z serwerów NASA? – pytano. Nie. Nie lepiej. Bo nie o badania marsjańskiej atmosfery tutaj chodziło (sonda na pokładzie miała komplet urządzeń, które to robią), tylko o naukę. Najważniejszym celem misji sondy nie był Mars, tylko ludzie, którzy ją budowali. Młodzi inżynierowie, którzy dostali być może najważniejszą lekcję w swoim życiu. Najpierw budowali sondy, które leciały na ziemską orbitę, potem wybudowali proste urządzenie lecące na orbitę Marsa. Co będzie kolejne? Co tylko zechcą i na co pozwolą im budżety. Polskę też byłoby stać na to, żeby stworzyć międzyplanetarną misję. Mamy bardzo zdolnych inżynierów, którzy zdobywają międzynarodowe wyróżnienia. Ale żadnej sondy nie wybudujemy, bo u nas pomysł, by to zrobić, wywołałby lawinę śmiechu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek