W mediach, polityce, biznesie i na planie filmowym. Tak, tutaj też trafiają ludzie z oazową przeszłością. Mają niezłe przygotowanie.
Z czym najczęściej kojarzy się oaza? Z gitarą, wesołą młodzieżą, emocjonalnym przeżywaniem wiary i… długimi spódnicami dziewcząt. Nie jest to całkiem fałszywy obraz, ale jednak dość powierzchowny. Nie tylko dlatego, że bogata formacja, zespół pojęć i przeżyć oraz teologia Ruchu Światło–Życie wykraczają daleko poza wymienione wyżej obrazki. Także dlatego, że oazę sprowadza wyłącznie do młodzieńczej przy-gody nastolatków. A tymczasem z tej przygody wyrastają często liderzy życia publicznego. Niektórzy nawet na ministerialnym stołku nie zapominają, skąd pochodzą. Są wszędzie. Jak ci z Opus Dei.
Politycy z przeszłością
Paweł Kowal zaczyna nowe życie w Strasburgu i Brukseli. Został wybrany do Parlamentu Europejskiego. Po latach obecności w polityce krajowej (m.in. jako wiceminister spraw zagranicznych) przyszedł czas na perspektywę europejską. Niewiele osób jednak wie, że przez całe lata przyszły europoseł działał w Ruchu Światło-Życie, w diecezji rzeszowskiej. – Przeszedłem całą formację oazową, od Dzieci Bożych, po formacje dorosłych, byłem też animatorem z krzyżem animatorskim po błogosławieństwie – mówi Kowal. Prowadził nie tylko oazy diecezjalne, ale też oazy wędrowne po górach, w czasie których odbywała się normalna formacja. – W ten sposób przeszliśmy kilkakrotnie niemal całe polskie góry – wspomina. Uważa, że już ten etap był formą zaangażowania publicznego: teatry oazowe, organizacja dni dziecka itd. – Polityka była tylko kontynuacją – podkreśla. I dodaje, że chociaż sama oaza nie miała bezpośredniego wpływu na decyzję o podjęciu działalności politycznej, to jej wpływ na postępowanie w roli polityka jest dla niego niezaprzeczalny. – Jeśli mam pokusę, żeby kogoś zaatakować, to wolę jednak odnieść się do sprawy, a nie do człowieka; to chyba zostało mi z funkcji animatora. Trzeba ostro odnosić się do sprawy, ale oszczędzać człowieka – dodaje. W czasie kampanii wyborczej do europarlamentu pojechał do Krościenka, do Centrum Ruchu Światło–Życie. To tam spotkał innego posła PiS, Edwarda Siarkę, i dzięki temu obaj dowiedzieli się, że łączy ich doświadczenie oazy.'
Oazowej przeszłości nie wstydzi się także Jerzy Polaczek, m.in. były minister transportu. Był jednym z inicjatorów oaz polsko-słowackich. – W tym roku obchodzę symbolicznie 30. rocznicę przyjaźni z pewnym Słowakiem, Marcinem. Rok później (1980) odbyła się pierwsza oaza polsko-słowacka w Wiśle-Kozińcach – wspomina. Zaowocowało to wielką zażyłością z grupą z Bratysławy, której był animatorem od 1980 roku. Trzech ze słowackiej siódemki zostało księżmi. Marcin zaczął tłumaczyć piosenki oazowe na język słowacki. Jerzy Polaczek z Ruchem związany był do II połowy lat 80. – Ale nigdy nie zerwałem z tą przeszłością – zaznacza. – Najważniejsza dla mnie była idea nowego człowieka oparta na przesłaniu Ewangelii: człowieka wolnego wewnętrznie, nawet przy wszystkich ograniczeniach ze strony państwa totalitarnego – dodaje. Pod koniec lat 90. założył Centrum Kreowania Liderów Kuźnia, którego absolwenci znaleźli się potem w otoczeniu ministra.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina