W dniu dzisiejszym obchodzimy największe święto chrześcijaństwa. Na czym polega istota dzisiejszego święta? Dlaczego to święto jest największym świętem chrześcijaństwa?
Kazanie wygłoszone w Wielkanoc, 26 marca 1989 r. Tekst pochodzi z książki „Wiara ze słuchania. Kazania starosądeckie 1980–1992”, która ukaże się wkrótce nakładem wydawnictwa „Znak”.
Mówimy zazwyczaj, że jest to święto zwycięstwa życia nad śmiercią. To prawda, ale to powiedzenie nie oddaje tej właściwej, najgłębszej istoty dzisiejszego dnia. Należałoby raczej powiedzieć, że dzisiejszy dzień jest największym świętem chrześcijańskiej wolności. Tym, co dzisiaj staje przed naszymi oczami, jest chrześcijańska wolność. Dzisiejsze święto ma nam przybliżyć rozumienie tego, czym jest wolność. I ma nas także nauczyć tego, że mamy być ludźmi wolnymi. Że nie powinniśmy być na tym świecie niewolnikami.
Zmienić niewolników w wolnych
Zastanówmy się bliżej nad tym, co powiedziałem. Kiedy popatrzy się na nauczanie Pana Jezusa przez cały czas Jego pobytu na ziemi, to widać, że Panu Jezusowi chodziło w gruncie rzeczy o jedno i to samo: chodziło o to, żeby ludzi, żeby uczniów nauczyć wolności. Bo ludzie ci byli niewolnikami. Niewolnikami innych ludzi i niewolnikami rozmaitych lęków, które w sercu mieli. Człowiek jest bowiem najczęściej niewolnikiem rozmaitych strachów, lęków, niepokojów, które gromadzą się na dnie jego duszy. Jakież to były lęki, które rządziły dotąd apostołami?
Niewątpliwie najmocniejszym, najwyraźniejszym lękiem był lęk o to, co będą jeść, z czego będą się utrzymywać. Był to lęk przed utartą codziennego chleba. To jest bardzo poważny lęk człowieka. Człowiek boi się, ażeby w życiu nie umarł z głodu, i za kawałek chleba potrafi sprzedać duszę. Pan Jezus wiele czasu poświęcił na to, ażeby apostołów wyzwolić od tego lęku. Mówił im: „Popatrzcie na ptaki niebieskie, nie sieją, nie zbierają żniw, nie troszczą się o jutro, a popatrzcie, jak Bóg je przyodziewa, jak sam Bóg troszczy się o nie”. Pokazał im, że jeśli będą mieli wiarę, to potrafią pięć kawałków chleba i pięć ryb tak rozmnożyć, że nakarmią tysiące ludzi. Mówił im, że człowiek powinien najpierw szukać królestwa Bożego, a dopiero potem królestwa tego świata. Jeśli będą miłować Boga, wtedy nie będą musieli zżerać się troską o chleb codzienny.
Apostołowie lękali się faryzeuszów, lękali się Rzymian, którzy byli okupantami tego kraju. Pan Jezus musiał ich także z tego lęku wyleczyć. Tłumaczył im: „Nie bójcie się, duszy zabić nie mogą”. Mogą zabić ciało, ale duszy zabić nie mogą. Więc po co boicie się tych, którzy tylko ciała zabijają? Bójcie się raczej Boga. A pewnego razu odmalował Pan Jezus przed nimi obraz Sądu Ostatecznego. Co znaczył ten obraz? Oto pokazał Pan Jezus, jak pewnego dnia cały ten świat rozpadnie się w gruzy. I gwiazdy, i księżyc, i ziemia, i słońce – wszystko rozpadnie się w nicość, a wraz z tym rozpadną się w nicość te rozmaite lęki, które człowieka wiążą z tym światem. Czego się boicie? Przecież ten cały świat spoczywa na jednym słowie Bożym! Czego się boicie? Włos z głowy nie spada człowiekowi bez woli Boga. Popatrzcie, jak chłopcy łapią wróble do sideł. A przecież żaden wróbel nie wpada w sidła bez woli Boga.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Kazanie ks. Józefa Tischnera wygłoszone w Wielkanoc, 26 marca 1989 r.