Rosjanie odkręcili kurek z dostawami gazu ziemnego dla krajów Unii, ale problem zależności Europy od rosyjskich dostaw nie został rozwiązany. Na konflikcie straciła Ukraina – Rosji udało się doprawić jej „gębę” kraju niestabilnego, którego władze tolerują kradzież gazu.
Warunkiem wznowienia dostaw ze strony Kremla było podpisanie przez Rosję i Ukrainę protokołu o powołaniu komisji monitorującej tranzyt rosyjskiego gazu do państw europejskich. Obserwatorzy, także rosyjscy, mają sprawdzać, czy ilość gazu wtłoczonego przez Rosjan do gazociągu na granicy z Ukrainą odpowiada objętości gazu wypływającego z ukraińskiego systemu przesyłowego do odbiorców w UE.
Dokument został podpisany dzięki mediacji premiera Mirka Topolanka, prowadzącego negocjacje z Kijowem i Moskwą w imieniu Unii. Pomyślnego finału rozmów nie zakłócił incydent z dołączoną do porozumienia jednostronną ukraińską deklaracją, w której Ukraina stwierdzała, że nie kradła gazu i nie ma długu wobec Gazpromu. Premier Julia Tymoszenko zapewniła szefa Komisji Europejskiej José Manuela Barroso, że Kijów podpisze porozumienie jeszcze raz, teraz już bez deklaracji.
W ten sposób zakończony został konflikt, który rozpoczął się 7 stycznia, gdy Rosja przerwała dostarczanie gazu do Europy ukraińskimi gazociągami, twierdząc, że Kijów podkrada surowiec przeznaczony dla innych odbiorców. Ukraina, choć postawione przez Rosję warunki ograniczyły jej suwerenność na obszarze sieci przesyłowych i przedstawiały ją w roli potencjalnego złodzieja, w końcu zgodziła się na powołanie komisji ds. monitorowania tranzytu. Umowa zapewnia dostawy gazu do krajów Unii, ale nie rozwiązuje problemów Ukrainy. Między ukraińską państwową spółką paliwową Naftohaz a rosyjskim Gazpromem w dalszym ciągu nie doszło do porozumienia co do ceny rosyjskiego gazu dla Ukrainy oraz stawki za jego tranzyt do Europy ukraińskimi rurociągami.
Gaz wprawdzie zacznie płynąć, ale istota problemu, czyli jednostronne uzależnienie od dostaw gazu z Rosji, nie zmieniła się. Tego stanu nie można szybko zmienić, a zmiany nie będą proste. Wymagają olbrzymich nakładów finansów, determinacji polityków i prawdziwej solidarności energetycznej wszystkich krajów Unii, która do tej pory nie istniała. Wszyscy wiedzą, że aby stan zależności od dostaw z Rosji zmienić, należy stworzyć nowe korytarze transportowe, które będą alternatywą dla rosyjskich gazociągów, budowanych z wielką konsekwencją od dziesięcioleci. Wiadomo, że poza złożami syberyjskim, które są odległe, ale także umieszczone na obszarze niezwykle trudnym do dalszej eksploatacji, Europa realnie dysponuje jedynie złożami gazu ziemnego z rejonu Morza Kaspijskiego, a także złożami znajdującymi się w norweskim szelfie oraz zasobami gazowymi Afryki Północnej, głównie Algierii. Zasobność złóż zlokalizowanych w rejonie Morza Kaspijskiego szacowana jest na ok. 1370 mld metrów sześciennych. Dlatego niespokojny rejon Kaukazu Południowego oraz Turcja mają kluczowe znaczenie, jeśli rzeczywiście poważnie ma być rozważana dywersyfikacja linii przesyłowych, którymi Europa będzie otrzymywała gaz ziemny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski - komentarz