PLUS Jeśli socjalizm gdzieś na świecie przegrywa, to jest to zawsze dobra wiadomość. Jeśli przegrywa we Francji, kolebce wielu najbardziej szkodliwych projektów społecznych w nowoczesnej cywilizacji, to jest to wiadomość znakomita.
W maju 2007 r. nowym prezydentem Francji został Nicolas Sarkozy, polityk centroprawicowej Unii na Rzecz Ruchu Ludowego. W kampanii wyborczej pokonał kandydatkę Partii Socjalistycznej Segolene Royal oraz Francoisa Bayrou z Unii na rzecz Demokracji Francuskiej. Sarkozy jest potomkiem węgierskiego arystokraty, z żydowskimi korzeniami, może dlatego w swym programie społecznym twardo wypowiedział się za zgoła niefrancuskim, twardym stylem rządzenia.
Miesiąc później w czasie wyborów do Zgromadzenia Narodowego zwycięstwo odniosła także partia prezydenta Sarkozy’ego. Oznacza to koniec epoki, która trwała dwadzieścia pięć lat. Francuzi mają już dość kohabitacji, władzy słabej, podzielonej pomiędzy skłóconych liderów, a w efekcie nieskutecznej.
Sarkozy dąży do ograniczenia wpływu związków zawodowych na życie społeczne, a także stara się przywrócić nadwątloną pozycję Francji w stosunkach międzynarodowych, m.in. poprzez przywrócenie dobrych relacji z USA, a także zajmując twarde stanowisko wobec Iranu, który realizuje własny program atomowy. Sarkozy przyczynił się również do podpisania 13 grudnia w Brukseli Traktatu Reformującego, m.in. postulując uwzględnienie zastrzeżeń zgłaszanych wobec dokumentu przez polskie władze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ŚWIAT Andrzej Grajewski