PLUS Pośpiech jest potrzebny przy łapaniu pcheł – studzi zapał znane porzekadło. „Młyny Boże mielą powoli” – mówią nieraz księża, uzasadniając niespieszne załatwianie w Kościele wielu spraw.
Są jednak w Kościele sprawy, w których panuje powszechne przekonanie, że warto się pospieszyć. Do takich z pewnością można zaliczyć działania zmierzające do normalizacji sytuacji Kościoła katolickiego w Chinachi w Rosji lub starania, których celem jest przywrócenie do jedności tzw. lefebrystów.
Jest jednak sprawa, w której w roku 2007 nastąpiło zakończenie. To proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny sługi Bożego Jana Pawła II. W drugą rocznicę jego odejścia do domu Ojca w Rzymie uroczyście ogłoszono zakończenie pierwszego, diecezjalnego etapu procesu, którego finałem ma być ogłoszenie świętości Papieża Polaka.
Kto uważnie oglądał uroczystości pogrzebowe Jana Pawła II, być może zauważył szczególny błysk oczu i wyraźny uśmiech aprobaty na twarzy przewodniczącego liturgii kard. Josepha Ratzingera, gdy tłum zaczął wołać „Santo subito!”. Ten głęboko przywiązany do tradycji kościelny hierarcha, który kilkanaście dni później został następcą Jana Pawła II, dobrze wiedział, co to wołanie oznacza.
Dlatego, choć nie czyni nacisków ku przyspieszeniu procesu beatyfikacyjnego, to jednak widać wyraźnie, że jego sprawny przebieg sprawia mu wyraźną radość. Bo oficjalne ogłoszenie przez Kościół świętości Jana Pawła II będzie nie tylko potwierdzeniem przekonania, które żywią miliony ludzi na ziemi. Będzie również świadectwem, że w tak pełnych pośpiechu czasach, jak nasze, Kościół nie zostaje w tyle.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
KOŚCIÓŁ ks. Artur Stopka