Mówimy o niej niechętnie: "ten kraj". A jak Polskę widzą osiedleni tu obcokrajowcy?
Znany z programu „Europa da się lubić” Anglik Steve Terret jest prawnikiem, 8 lat był wykładowcą uniwersytetu w Liverpoolu, a gdy składał podanie o pracę na renomowanym Uniwersytecie Cambridge, czynił to od razu z myślą, że będzie to praca w Polsce. – Chciałem zrobić coś egzotycznego – śmieje się Anglik. I rzeczywiście, Steve jest przedstawicielem Cambridge przy Uniwersytecie Warszawskim. – Zwykle do takiej pracy wyjeżdża się na rok. Więc ja już po raz dziewiąty ryzykuję ten jeden rok – dodaje. – Najpierw zakochałem się w Polsce, a potem w Polce – mówi Steve. – Każdy Anglik, który na 5 minut wyjdzie na Krakowskie Przedmieście albo jakąkolwiek inną polską ulicę, musi się zakochać – twierdzi Terret.
Jagiełło jest fajny chłopak
– Podoba mi się tutaj podejście do życia. Chociaż Polska ma smutną, ekscytującą, a czasem tragiczną historię, to Polacy mają w sobie ogień – mówi Anglik, dodając, że do naszego kraju nie zrażają go takie doświadczenia, jak to z babcią pchającą się łokciami w zatłoczonym autobusie. – Czy mam jakieś ulubione miejsce w Polsce? Tak! – kanapę, na której siedzę z żoną przed telewizorem – śmieje się Anglik, spoglądając na małżonkę noszącą pod sercem ich dziecko. – Uwielbiam Zakopane, Mazury, Kaszuby (są nawet lepsze do żeglowania niż Mazury!) i Poznań, bo tam poznałem swój skarb – mówi Steve, raz jeszcze patrząc na małżonkę. – Na nasz ślub przyjechało tu 50 Anglików i też zakochali się w Polsce. Tyle że chyba nie pamiętają, że tu byli – tak dobrze się bawili – śmieje się Steve. – Jeśli Polak siedzi przy piwie z innym Polakiem, to nigdy nie powie: „ale mamy wspaniały kraj!”. Tak samo, jeśli siedzi przy piwie z Anglikiem czy Francuzem. Ale gdyby ten Anglik czy Francuz powiedział, że mu się w Polsce nie podoba, to Polaka od razu stawia to na baczność i jest gotowy bronić Polski do krwi ostatniej – mówi Terret. – Polak lubi Polskę, ale boi się to powiedzieć. Łatwiej mu być pesymistą – uważa Brytyjczyk. Steve Terret nie dziwi się Polakom wyjeżdżającym do jego kraju, bo wie, że stoją za tym przyczyny ekonomiczne. – Jagiełło jest fajny chłopak, ale królowa Elżbieta jest trochę więcej warta – mówi.
Rodzina, imprezy i śpiew
Z kolei jego kolega z telewizyjnego programu Paolo Cozza, także prawnik z wykształcenia, uważa, że jak robić interesy, to w Polsce. – Każdy, kto ma dobre oczy, inne niż polskie, ten widzi, że tu są perspektywy, jest wielki potencjał – uważa Paolo, który od kilkunastu lat próbuje w naszym kraju sił w branży motoryzacyjnej. – Jak się tu robi interesy? Przez kontakt osobisty. To trudny rynek, bardzo szybko się rozwijający – dodaje. Paolo po raz pierwszy przyjechał do Polski w 1992 r. – Polacy pasują do mojego charakteru. Potrafią kombinować, cenią gościnność, rodzinę, imprezy, śpiew. Są podobni do Włochów, tylko mniej spontaniczni – uważa Paolo Cozza. Dodaje, że z początku uderzyło go, że Polacy to ludzie mili, z sercem. – Teraz są mniej życzliwi, bo są bardzo zajęci – dodaje Włoch. Wspomina, że gdy przyjechał kilkanaście lat temu do Polski, dało się odczuć, że to czasy historycznego przełomu, że Polacy zaczynają naprawdę żyć. – Popatrzcie, jak wygląda Polska teraz, a jak wyglądała kilkanaście lat temu. Różnica jest ogromna! – mówi Paolo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała