W gruzach leżą do dziś wspaniałe pałace, które przed wojną olśniewały przyjezdnych. To dramat wszystkich regionów Polski. Po upadku komunizmu z ruin powstały jednak zabytkowe gmachy z jednej grupy: te, które wróciły w ręce Kościoła.
Oczywiście gdzieniegdzie także prywatne osoby przywracają blask dworowi po prababci. Czasem pojedynczy zabytek odbudowuje jakaś fundacja, jak w dawnym opactwie w Lubiążu. Jednak to wciąż wyjątki, a nie norma. Wciąż nikt w Polsce nie odbudowuje zabytków na tak wielką skalę jak Kościół katolicki.
Złodzieje z gotycką cegłą
Ruiny gigantycznego kościoła Mariackiego przez kilkadziesiąt lat stały w samym centrum miasteczka Chojna. Wypalone w 1945 roku mury patrzały z wysoka na miasto pustymi oczodołami po oknach. Ten kościół wyrasta wysoko nad stojące wokół dwupiętrowe kamienice. To jeden z najwspanialszych zabytków całego Pomorza Zachodniego. „Z niepokojem obserwowałam, że stan świątyni był z roku na rok coraz gorszy. Wewnątrz rosły duże drzewa, ubywało kolorowej, glazurowej gotyckiej cegły; wydawało się, że ten piękny zabytek niedługo się rozpadnie” – wspominała w 1998 roku Joanna Krzewska, uczennica szczecińskiego liceum, która napisała o kościele pracę na konkurs Fundacji im. Batorego i Ośrodka Karta. W latach 60. zeszłego wieku Wojewódzki Konserwator Zabytków myślał o odbudowie, robotnicy zrobili nawet podstawowe zabezpieczenia konstrukcji. Pracowicie posegregowali też dziesiątki tysięcy cegieł i ozdobnych kształtek. I na tym sprawa odbudowy się skończyła... Ułożone w pryzmy gotyckie cegły i kształtki spokojnie wynieśli sobie złodzieje w ciągu następnych lat.
Szósta wieża kraju
Dopiero po dwudziestu latach, w 1987 roku, kościół znów spróbował odgruzować ksiądz Antoni, nowy proboszcz sąsiedniego kościoła Świętej Trójcy. Po dwóch latach władze przekazały więc ten gmach Kościołowi. Znaleźli się też dawni niemieccy mieszkańcy, którzy chcieli pomóc księdzu w odbudowie, założyli w tym celu fundację. Poważne prace wreszcie ruszyły. – Na początek dostaliśmy trochę środków od miasta i konserwatora zabytków. A później zdobyliśmy większe pieniądze z Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej – wspomina ks. prałat Antoni Chodakowski. Wtedy udało im się przykryć kościół dachem. – Ten dach jest tak ogromny, że ułożyliśmy na nim 126 tysięcy dachówek... Nie wiedzieliśmy tylko, co zrobić z neogotycką wieżą, rozebrać czy odbudować? Była do połowy zawalona, zostało z niej tylko 60 metrów – mówi ks. Chodakowski.
Dziwnie brzmi słowo „tylko”, gdy ktoś mówi o wysokości 60 metrów, to przecież i tak kolos. Ksiądz wraz z fundacją postanowili jednak wieżę odbudować. Udało się zdobyć dużą dotację niemieckiego rządu. Dzisiaj odtworzona wieża ma 102 metry i 63 centymetry. Zajmuje szóste miejsce w Polsce pod względem wysokości. Na górze jest już przygotowany taras widokowy dla turystów. – Niestety, na razie nie da się na wieżę wejść, bo pomiędzy ziemią a sześćdziesiątym metrem wieża była wypalona. Nie ma tam klatki schodowej – mówi ks. Chodakowski.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak