Love story czy poligonem?

Ja dla Jezusa zostawiłem wszystko. Nawet żonę – rozpędził się w audycji radiowej jakiś neofita (imię i nazwisko znane redakcji). Zatkało mnie. Mam kilku przyjaciół, którym rozpadły się małżeństwa, ale gdy o tym opowiadają, mają łzy w oczach.

Zbyt dużo przeżyli; widzieli płacz dzieci rozdzieranych emocjonalnie między matką a ojcem. Rozumiem: małżeństwo rzecz niełatwa. Ale żeby publicznie chwalić się, że zostawiło się żonę, dorabiając do tego pobożną ideologię? „Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy” – wołał Jezus. A żona? Żony Jezus nie wymienia. Nie wolno jej zostawić.

Tylko zakochany zrozumie Boga
Przed laty na wieść o moim ślubie spowiednik rzucił: „No, to im się zacznie...”, a zapytany o to, dlaczego mnie tak straszy, dodał, że małżeństwo i rodzina jest najlepszą szkołą umierania dla siebie. Irytują mnie sielankowe obrazki: uśmiechnięci od ucha do ucha katoliccy małżonkowie z kilkorgiem dzieci na ręku. Gdyby małżeństwa składały się tylko z takich chwil, Matka Teresa z Kalkuty nie powiedziałaby, że „to tak ciężki krzyż, że muszą go dźwigać aż dwie osoby”, a co roku nad Wisłą nie rozwodziłoby się co roku prawie 60 tysięcy par.

– To bardzo kruchy sakrament – wyjaśnia znany duszpasterz ks. Stefan Czermiński. – Delikatny i jak każde piękno bardzo podatny na zranienie. Bóg chciał uratować to piękno i dlatego uczynił małżeństwo sakramentem. Wierzymy, że w chwili ślubu, dotykając małżonka, dotykamy samego Boga. Gdy wyrażamy sobie miłość: całując się, przytulając, rodzi się Bóg. Tak jak w hostii na ołtarzu. Gdy mąż, patrząc na żonę, mówi: „To jest moje ciało”, wypowiada jak kapłan formułę konsekracji!

– Gdybym kiedyś przygotował się solidnie do małżeństwa, nie rozpadłoby się z takim hukiem – zwiesza głowę przyjaciel. Coraz popularniejsze kursy „Wieczorów dla zakochanych” (opowiada o nich niżej Alina Sikorska) pokazują, jak na dłoni, ogromną niedojrzałość wielu par. Mają okazję poznać po raz pierwszy swoje słabe punkty i często nie wytrzymują tej próby. Ich związki się rozpadają. „Chcesz rozstać się przed ślubem? Idź na kurs do dominikanów” – śmieją się narzeczeni w Krakowie. A jednak „Wieczory” u braci kaznodziejów cieszą się ogromnym powodzeniem.

Dlaczego małżeństwo jest tak istotne, że Bóg opowiada o nim już na pierwszych kartach Biblii? „Mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” – przekonuje Księga Rodzaju. Wchodzę do kościoła. Trwa adoracja. To sakrament: 100 procent obecności Boga. Podobnie czuję, gdy klękam przy kratkach konfesjonału. Wracam do domu. Bieganina za dziećmi, nerwy, przepychanki. Jak tu uwierzyć, że to taki sam sakrament jak Komunia? – Człowiek został tak stworzony przez Boga, by spotkanie mężczyzny i kobiety mogło nam pokazać, co czuje Bóg do człowieka. A jest to historia niesamowicie romantyczna, pełna wielkiej tęsknoty, zdrady, zakończona wielkim pojednaniem – opowiada ks. Czermiński. – Tylko ten, kto się zakocha, może zrozumieć, jak wielki dramat przeżywał pozostawiony przez człowieka kochający, niewinny Bóg. W małżeństwie Bóg opowiada o swoim pragnieniu jedności. Jezus postanowił przeniknąć miłość ludzką swoją miłością.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz