Barbara Gruszka-Zych: – Jacy ludzie opuścili nasz kraj między majem 2004 a grudniem 2006?
prof. Marek Szczepański: – To jedna z największych fal emigracji europejskich. Stworzyła ją grupa o zróżnicowanych kwalifikacjach – są w niej absolwenci szkół wyższych, ale też kierowcy (wielu z nich jeździ słynnymi londyńskimi autobusami). Przede wszystkim to ludzie młodzi – zdeterminowani, z pomysłem na życie. Część z nich pełni role kierownicze, ale, niestety, większość pracuje poniżej kwalifikacji. Coraz więcej moich studentów i doktorantów pociągają szanse zrobienia w innych krajach kariery. Wielu z nich, jak moja doktorantka, pani Aleksandra, pracuje zgodnie z wykształceniem w Cardiff University, a pani Maja – jako social worker w Oxford. Ci, którzy znaleźli pracę zgodnie z kwalifikacjami, nie planują powrotu do kraju. Pracujący w sklepach, za barem, zarabiający poniżej 7,65 funta na godzinę, czyli minimum płacowego w Anglii, jeśli nie znajdą lepszego zatrudnienia – być może wrócą do kraju. Być może, bo i tak dziewczyna pracująca na Wyspach na wózku widłowym czy zmywaku zarabia dwa, trzy razy więcej, nawet po odliczeniu wyższych kosztów tamtejszego utrzymania, niż u nas magister.
Jakie czynniki wypychają młodych z Polski?
– Na pierwszym miejscu trzeba wymienić brak pracy. Jedna trzecia młodych do 25. roku życia to bezrobotni. Oprócz tego kieruje nimi chęć normalnego, godnego życia w ugruntowanych społeczeństwach obywatelskich. Motywy drugoplanowe to chęć nauczenia się języków obcych. A także to, co się nazywa experience – doświadczenie zawodowe, praktyka, którą mogą sobie wpisać w CV. Dla moich studentów ideałem jest zatrudnienie na naszej uczelni z wynagrodzeniem w ramach stypendium doktoranckiego, które u nas wynosi 1225 zł, ale też możliwością wyjazdowych praktyk zagranicznych na europejskich uniwersytetach.
Wielokrotnie narzekał Pan, że emigracja to ucieczka „wykształconych umysłów”.
– Ci ludzie jadą tam uczyć się języków, funkcjonowania w wielokulturowości. Problem tkwi w tym, żeby wrócili i podzielili się zdobytym doświadczeniem, zwrócili państwu kapitał zainwestowany w ich kształcenie.
Z jakimi problemami borykają się wyjeżdżający za chlebem?
– Tych, którym się nie powiodło, można zobaczyć koczujących na dworcu Victoria Station w Londynie. Dużym problemem są związki pozamałżeńskie. Wyjeżdżający z kraju kobiety i mężczyźni pozostawiają rodziny w Rzeczypospolitej, a tam wchodzą w nieformalne związki, z których rodzą się dzieci. Długie rozdzielenie z rodziną powoduje, że w ojczyźnie dzieci odczuwają stały brak rodziców. Poza tym wolne, puste weekendy w oddaleniu wpływają na wzrost nostalgii i chęć sięgnięcia po kieliszek czy narkotyki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Z socjologiem prof. Markiem S. Szczepańskim rozmawia Barbara Gruszka-Zych