Bułgaria i Rumunia mają niewielki dochód gospodarczy, ale wnoszą do europejskiej wspólnoty bogatą tradycję i odmienną mentalność.
Na prywatną sondę, z czym kojarzą się oba kraje, otrzymałem stereotypowe odpowiedzi: z biedą, zacofaniem, Cyganami oraz dobrym winem. Starsi z pewnym sentymentem wspominali jeszcze urokliwe plaże nad Morzem Czarnym.
W innym rytmie
Złote Piaski lub Mamaia w czasach PRL kusiły Polaków nie tylko wspaniałymi warunkami naturalnymi, ale i dostępnymi cenami oraz gościnnością gospodarzy. Środowiska studenckie lubiły wypoczywać w górskich pejzażach masywów Riła bądź Piryn w Bułgarii lub Fogaraszy czy Gór Marmaroskich w Rumunii. Z pewnością walory krajobrazowe obu krajów nie mają odpowiedników w całej Unii. Co ważniejsze, górskie tereny Rumunii i Bułgarii zachowały nie tylko dziewiczą przyrodę, ale także niezwykle bogaty folklor, który w Europie Zachodniej praktycznie zaniknął. Jeśli ktoś zakosztował klimatu tamtych regionów – z ich melancholijną zgodą na wszystko, co przyniesie czas, a także ciągłym poszukiwaniem okazji do świętowania przy butelce znakomitego wina albo rakii – nie będzie narzekał, że do unijnej kasy ustawią się mniej zamożni krewniacy. Bułgarzy i Rumuni wnoszą bowiem do Unii wartości od dawna deficytowe na Zachodzie: silną rodzinę, autentyczną ludową pobożność, serdeczną, bezinteresowną gościnność. To społeczeństwa, w których dominuje prawosławie z wielką tradycją wschodniej kultury religijnej, sztuką ikony oraz wspaniałym cerkiewnym śpiewem. Wraz z tymi krajami Europa zacznie pełniej oddychać drugim, wschodnim płucem, o czym zawsze marzył Jan Paweł II, ciepło przyjmowany zarówno w Bukareszcie, jak i w Sofii.
Własną drogą
Tradycyjnie o Węgrach myślimy jako o naszych najlepszych sojusznikach. Z Rumunami było podobnie, choć rzadziej o tym pamiętamy. W czasach pierwszej Rzeczpospolitej Mołdawia stanowiła obszar, z którym przez wieki graniczyliśmy. Nie brakowało także między nami sporów i wojen, ale częściej byliśmy sojusznikami aniżeli wrogami. Wielu władców (hospodarów) mołdawskich było wiernymi lennikami polskich królów, korzystając z ich pomocy oraz bogacąc się na handlu z Rzeczpospolitą Obojga Narodów. W okresie międzywojennym Rumunia była naszym ważnym sojusznikiem politycznym i wojskowym. We wrześniu 1939 r. okazała pomoc polskim wojskom i władzom państwowym, które znalazły tam schronienie, choć formalnie Rumunia była sojusznikiem Hitlera. Tysiące Rumunów zginęły bądź zamarzły pod Stalingradem. Sytuacja zmieniła się w sierpniu 1944 r. Wówczas młody król Michał dokonał zamachu stanu, aresztował proniemieckiego marszałka Iona Antonescu, a wojskom nakazał uderzyć na jednostki III Rzeszy. Ten nagły zwrot miał wielkie znaczenie dla dalszego przebiegu wojny. W ciągu kilku tygodni Niemcy stracili ponad 60 tys. żołnierzy i, co ważniejsze, odcięci zostali od rumuńskich pól naftowych, które miały dla nich strategiczne znaczenie. Także w czasach komunistycznych Rumunia starała się budować własną pozycję w tzw. obozie socjalistycznym. Nie wzięła udziału w agresji na Czechosłowację w 1968 roku, a w latach 70. otwarła się na Zachód, pomimo niezadowolenia Moskwy. Rumunia będzie siódmym co do wielkości krajem Unii. Zajmuje także ważną pozycję w strategicznych planach NATO, zwłaszcza jej porty nad Morzem Czarnym i bazy lotnicze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski