Pielgrzym nie wyrusza w drogę po to, aby od siebie uciec, ale aby w drodze się odnaleźć. Kto wie, czy od fizycznego wysiłku nie jest trudniejsza podróż w głąb własnej duszy?
Jak to się stało, że przeobraziłem się w pielgrzyma? Mogę znaleźć wiele racjonalnych tłumaczeń, jak do tego doszło, zinterpretować wydarzenia tak, aby ułożyły się w piękną historię, której zwieńczeniem stałoby się pielgrzymowanie. Byłoby w tym jednak zbyt dużo „literatury”, a za mało prawdy.
Od „chodziarza” do pielgrzyma
Jakieś predyspozycje do pielgrzymowania miałem na pewno – uwielbiałem piesze wędrówki. Chodzenie stało się dla mnie pasją, nie tylko sposobem spędzania wolnego czasu, ale stylem życia. Kiedyś startowałem nawet w Harpaganach – stukilometrowych marszach na orientację i po dobie marszu docierałem do wytyczonego celu. Jeździłem w góry, zaliczałem szczyty i przełęcze. Tam odnajdywałem szczęście.
Znalazłem się w takim punkcie życia, że zwykły odpoczynek byłby jedynie pauzą przed nadejściem nieuniknionego. Jak się z tym nieuniknionym zmierzyć? Intuicja mówiła mi, że na pielgrzymce problemów nie zostawia się za sobą, ale cały bagaż zabiera się w podróż. Pielgrzym nie wyrusza w drogę po to, aby od siebie uciec, ale aby w drodze się odnaleźć. Na pielgrzymce też każdy zaczątek dobra, który jak zakopany talent nosiło się w sobie, ma okazję pięknie rozkwitnąć, pomnożyć się przez siłę rozmodlonej grupy złączonej w codziennym trudzie.
Pielgrzymowałem do Matki Bożej w wędrującym Kościele. Nieustanna obecność innych ludzi, nieraz tak skrajnie różnych dla mnie, zamkniętego w sobie indywidualisty, również była wyzwaniem. Obok szli zarówno starsi, słuchacze Radia Maryja, jak i rozkrzyczana gimnazjalna młodzież, studenci, inteligenci i robotnicy, a więc ludzie ze środowisk, które tylko na pielgrzymce mają okazję się lepiej poznać. Pierwsze dni były dla mnie osobistą lekcją pokory. Marsz w grupie kosztował mnie więcej sił niż kilometry połykane na górskich szlakach. Tym bardziej rósł mój podziw dla starszych pań, które twardo maszerowały w ponadtrzydziestostopniowym skwarze, znosiły niewygody na spartańskich noclegach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Artur Nowaczewski poeta, krytyk literacki