Wsporze górniczych związków zawodowych z min. Pawłem Poncyljuszem najważniejsze nie jest pytanie, czy górnicy otrzymają wypłatę z zysku, ale czy będą nadal kontynuowane próby uporządkowania górnictwa oraz jego zaplecza.
Minister, choć może mało zręcznie, podjął próbę rozbicia ponadpartyjnego układu, który przetrwał wszystkie rządy, wysysając kolejne środki ze Skarbu Państwa. Zmiany w samym Ministerstwie Gospodarki, a także zapowiedzi zmian w radach nadzorczych, dokonane przez Poncyljusza były sygnałem, że tym razem na zmianach kosmetycznych się nie zakończy. Na to nałożył się spór o pieniądze dla górników, który bardzo szybko zamienił się w spór o głowę ministra.
Do rozgrywki włączył się wicepremier Andrzej Lepper, który – co jest rzeczą niebywałą – wystąpił przeciwko ministrowi rządu, który tworzy. Wiadomo, że pragnie usunąć Poncyljusza, zaufanego człowieka Jarosława Kaczyńskiego, aby wprowadzić na to stanowisko jednego ze swoich ludzi – być może Rajmunda Morica, zasłużonego działacza komunistycznego z lat. 80, do niedawna aktywistę SLD, a obecnie posła „Samoobrony”. Jeżeli rząd nie obroni Poncyljusza, oznaczać to będzie, że możemy zapomnieć o gromkich hasłach na temat naprawy państwa.
Najbliższy czas będzie także sprawdzianem dla działaczy „Solidarności” z Górnego Śląska. Ich sytuacja jest trudna. W kopalniach działa kilka związków, które licytują się w demagogicznych hasłach. Podział pieniędzy zawsze wywoływał silne emocje. Dla postkomunistycznych związków branżowych, czy „Sierpnia 80”, Poncyljusz jest naturalnym wrogiem. „Solidarność” może w nim mieć sojusznika, jeżeli zależy jej, aby porozumieć się z tymi, którzy zamierzają wyczyścić szereg spraw w górnictwie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski