My, chrześcijanie, mamy najlepszy towar do rozprowadzenia: zbawienie. Tymczasem marketing u nas nader często kiepski, reklama do kitu, a sam towar w opakowaniu zastępczym.
Na domiar złego akwizytorzy nie zawsze wiedzą, co chcą sprzedać, bo sami tego nie spróbowali. Są też, owszem, salony sprzedaży, bardzo ładne, ale obsługa mało aktywna, czasem burkliwa, a gdy człowiek chce wejść, to akurat remanent.
Wszystkich, którzy zamierzają poczuć się urażeni stwierdzeniem, że katolik to trąba, informuję, że powiedział to Pan Jezus. Przypowieść o nieuczciwym rządcy (Łk 16,1–8) kończy się takim oto stwierdzeniem: „Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości”.
Gdyby „synowie światłości” musieli już być tacy, Pan Jezus by tego nie mówił, bo i po co. Widocznie jednak można być wężowo roztropnym, a i uczciwym zarazem, trzeba tylko wykorzystać dane nam wykształcenie. Chodzi o to, co nam się wykształciło na szyi, a co nazywamy głową. Komu się bowiem wydaje, że chrześcijaństwo to uczciwa ciapowatość, ten nie jest roztropny, tylko roztropek. Chłopek-roztropek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak