– Poznałem Karola Wojtyłę jako księdza diecezjalnego. Moje pierwsze wrażenie: jasna postać kapłana mądrego, słuchającego, a jednocześnie bardzo oddanego ludziom, młodzieży.
Dorastałem w jego klimacie: działania, stosunku do ludzi, do sprawy, odpowiedzialności, wielkiego ciepła. To był taki zasiew, którego sensu na początku nie rozumiałem. Ziarno wpadło we mnie, wstąpiłem do zakonu, co bardzo zdziwiło wujka Karola. Mieliśmy kontakt też wtedy, gdy był biskupem. Zdarzało się, że prosił mnie o poradę – zwyczajnego księdza – dawał do konsultacji dokumenty, pytał, co myślę w różnych sprawach.
Przyjechał do klasztoru w Tyńcu także już jako papież. Później z ojcem opatem pojechaliśmy z wizytą do Watykanu, a Ojciec Święty napisał do nas potem: „Tyniec złożył wizytę Papieżowi. Jesteśmy 1:1”. Z całym szacunkiem dla jego wielkości, ale wprowadzał nastrój pewnego partnerstwa. Z Ojcem Świętym było tak, że jak był blisko, niby nic się nie zmieniało, a wszystko było inaczej. Papież, chociaż był człowiekiem modlitwy, zawsze widział człowieka. Brakuje nam tej cechy: pobożni są często dalecy od człowieka, a tym, którzy są nastawieni na ludzi, jakże często brakuje wejrzenia Bożego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Leon Knabit OSB