"Należy uwolnić dzieci spod okrutnej niewoli rodziny i znacjonalizować je" – napisał w 1918 r. w programie bolszewików Włodzimierz Lenin.
Nie minęło sto lat, a jego idea zaczyna spełniać się, paradoksalnie tam, gdzie „dobrodziejstw” bolszewizmu nigdy nie doświadczono.
W 1968 roku amerykański pediatra Henry Kempe wydał książkę „Bite dzieci”, która zapoczątkowała w USA i kilku krajach europejskich epokę interwencjonizmu państwa w kwestie wychowawcze. Teza Kempego była podobna do tezy Lenina: model tradycyjnej rodziny trzeba uznać za szkodliwy przesąd.
„W swoim domu dziecko jest często w sytuacji więźnia w karcerze” – grzmiał Kempe. Pod wpływem takiej propagandy w ostatnich 40 latach liczba zgłoszeń wypadków przemocy w rodzinie wzrosła w USA ze 150 tys. do 2,6 mln. Z danych National Center on Child Abuse and Neglect, organizacji broniącej niesłusznie oskarżonych, wynika, że dwa na trzy zgłoszenia aktów przemocy domowej były nieprawdziwe. Broniąca praw rodziców organizacja CPS Watch ocenia, że ponad milion rodziców rocznie jest w USA pomawianych o stosowanie przemocy wobec dzieci.
W Europie pierwszym państwem, które wprowadziło ustawą zakaz kar cielesnych wymierzanych dzieciom przez rodziców lub opiekunów, była Szwecja. 1 lipca 1979 r. wszedł tam w życie odpowiedni przepis Kodeksu rodzicielskiego i opiekuńczego. Co roku około 5 tys. rodziców staje przed sądem z oskarżenia córek i synów. W ponad połowie tych spraw okazuje się, że chodzi o zemstę dzieci, najczęściej za zupełnie błahe domowe konflikty.
W ślady Szwecji poszło już kilka innych państw: Dania, Norwegia, Finlandia, Austria i Cypr. We Włoszech zakaz stosowania wszelkich kar cielesnych wobec dzieci wprowadził Sąd Najwyższy. W minionym roku debaty nad wprowadzeniem ustawowego zakazu bicia dzieci toczyły się także w Wielkiej Brytanii i Hiszpanii.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
PL