Moralność i dobroczynność Rycerski wobec dam, stawiający honor na pierwszym miejscu, opiekun wdów i sierot. Styl życia średniowiecznego rycerza wciąż wydaje się godny podziwu.
O chwale rycerza decydowało nie tyle zwycięstwo, ile to, jak walczył. Walka mogła bez jego ujmy kończyć się klęską i śmiercią tak, jak rzecz się miała z Rolandem. Z kolei zabijanie wroga nieuzbrojonego okrywało rycerza hańbą. Lancelot, rycerz bez skazy, nie mógł sobie darować tego, że w zamęcie bitwy zabił dwóch nieuzbrojonych przeciwników. Przewidywał on, że będzie ten czyn wyrzucać sobie aż do śmierci i zapowiadał pieszą pielgrzymkę, w zgrzebnej koszuli, dla odpokutowania.
Urokowi rycerskiego ideału uległ na początku XIII wieku syn asyskiego kupca Jan Bernardone. Majętny handlarz tkanin kupił synowi zbroję, wyposażył konia i zezwolił na udział w wyprawie wojennej przeciwko Perugii. Zamiast chwały na polu bitwy Jana spotkała jednak kilkunastomiesięczna niewola.
Po oswobodzeniu młodzieniec nie porzucił marzeń o rycerstwie. Szlachetną służbę kontynuował jednak nie za pomocą kopii i miecza. Został najsłynniejszym rycerzem ducha, lennikiem Chrystusa wśród ubogich i zapomnianych, a przy tym trubadurem Bożej miłości.
Znamy go dziś pod imieniem, którym wołał go ojciec rozmiłowany we Francji – Francesco, czyli „Francuzik”. Św. Franciszek z Asyżu marzył o udziale w krucjacie. Niezwykła to jednak była wyprawa. W 1219 roku w Egipcie spotkał się z sułtanem Malek El-Kamelem (na ilustracji obok). Zamiast miecza dzierżył krzyż, jego jedyną zbroją było słowo pokoju i braterstwa. Sułtan był ponoć o krok od nawrócenia.
Wracamy do średniowiecza - S. Musioł