Klub poselski SLD złożył projekt ustawy o likwidacji Funduszu Kościelnego. To inicjatywa odwołująca się do stalinowskich praktyk walki Kościołem.
Fundusz Kościelny powstał na mocy art. 8 ustawy z 20 marca 1950 r. o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego. To prawo zabierało wszystkim wspólnotom religijnym własność ziemską, tzw. dobra martwej ręki, poza gospodarstwami proboszczowskimi, które później i tak zabrano. Teoretycznie Fundusz Kościelny miał być finansowany z dochodów pochodzących z nieruchomości przejętych przez państwo oraz uzupełniany przez dotacje uchwalane przez Radę Ministrów. Ponieważ jednak w PRL nikt się prawem nie przejmował, ziemię otrzymały PGR-y, bez przeprowadzania jej ewidencji. Nikt także nie policzył korzyści Skarbu Państwa, czerpanych z użytkowania tej własności przez 45 lat. Pieniądze, jakie Fundusz posiadał w PRL, pochodziły z dotacji z budżetu państwa, a służyły celom polityki wyznaniowej komunistycznego państwa. Dawano po uważaniu tym, których chciano w jakiś sposób sobie zjednać, a więc upaństwowionej strukturze Caritas, czy środowisku księży patriotów.
Dla wszystkich Kościołów
Po 1989 r. Kościół katolicki, ale także inne wspólnoty wyznaniowe, które po 1950 r. straciły swój majątek, porozumiały się z państwem, aby Fundusz służył celom, do jakich był powołany. Strona państwowa narzuciła rozwiązanie polegające na tym, że środki Funduszu miały być do dyspozycji wszystkich Kościołów i innych związków wyznaniowych. Obecnie z Funduszu korzysta ok. 140 Kościołów i wspólnot wyznaniowych. W roku ubiegłym dotacja z budżetu dla Funduszu wynosiła ponad 88 mln zł. Jego środki przeznaczone są m.in. na: dotowanie lub całkowite finansowanie składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne duchownych; wspomaganie kościelnej działalności charytatywnej, oświatowo-wychowawczej i opiekuńczo-wychowawczej. Finansuje się też odbudowę, remonty i konserwację obiektów sakralnych o wartości zabytkowej. Teraz politycy SLD chcą likwidacji Funduszu, a zaoszczędzone środki proponują przeznaczyć na refundację zapłodnienia in vitro. SLD przedstawia obłudnie likwidację Funduszu jako akt sprawiedliwości społecznej. Niezawodny w takich sytuacjach poseł Sławomir Kopyciński przekonywał, że 95 proc. Funduszu jest przeznaczane wprost na opłaty emerytalne
i ZUS-owskie dla kapłanów. Jak to ujął, „Kościół żeruje na publicznej daninie”, jaką jest istnienie Funduszu Kościelnego.
Prawda o „żerowaniu”
Słyszący taką informację może pomyśleć, że państwo płaci składki za każdego księdza. To oczywiste kłamstwo. Wszyscy księża w Polsce płacą składki ZUS-owskie oraz zryczałtowany podatek od przychodów osób duchownych. Jego wysokość zależy od wielkości parafii, w której pracują. Ci, którzy mają inne umowy o pracę, np. uczący w szkole bądź wykonujący inną pracę, sami płacą składki na ZUS oraz podatki. Fundusz Kościelny opłaca składkę na ubezpieczenie zdrowotne jedynie duchownym, którzy nie są zatrudnieni na podstawie umowy o pracę ani nie płacą podatku zryczałtowanego, a więc przede wszystkim studentom wyższych seminariów duchownych i teologicznych, członkom zakonów kontemplacyjnych i misjonarzom w okresach pracy na terenach misyjnych. Podobnie traktowani są także duchowni innych Kościołów oraz wyznań religijnych. O żadnym uprzywilejowaniu kapłanów katolickich, a tym bardziej żerowaniu na pieniądzach publicznych nie może więc być mowy. Wiele razy w GN pisałem, że istnienie Funduszu Kościelnego jest reliktem z poprzedniej epoki i należy szukać innych rozwiązań. Być może dobrym rozwiązaniem byłby udział Kościoła w programie reprywatyzacji. Uzyskane w ten sposób jednorazowo środki musiałyby dalej być inwestowane już na własne ryzyko przez podmioty kościelne. Nie ulega wątpliwości, że przyjęte rozwiązanie musi być akceptowane zarówno przez stronę państwową, jak i różnorodne podmioty wyznaniowe. Partnerem do takich rozmów dla strony katolickiej jest Komisja Wspólna Episkopatu i Rządu i dobrze byłoby, aby przygotowała w tej sprawie jakieś rozwiązanie. Projekt SLD w tym parlamencie nie ma szans na realizację. Jest kolejną ideologiczną kiełbasą wyborczą, przygotowaną na użytek zbliżającej się kampanii wyborczej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzeej Grajewski