Ginekolog z Gorzowa Wielkopolskiego dr Jerzy Gawroński został niedawno uznany przez sąd za winnego dokonania dwóch aborcji. Jaka jest naprawdę skala podziemia aborcyjnego w Polsce?
Rozebrałam się, usiadłam na fotelu ginekologicznym i ta pani [pielęgniarka – przyp. J.D.] zrobiła mi zastrzyk. Doktor nie pytał, czy jestem pewna, kazał mi się rozluźnić. Zaczął robić swoje. Zaczęłam czuć okropny ból, nie widziałam, co on robi i jakimi narzędziami. Zaczęłam płakać i krzyczeć z bólu. W trakcie zabiegu zaczęłam żałować swojej decyzji. Jakby się doktor zapytał, czy jestem zdecydowana, to chyba bym zrezygnowała. Ja z powodu bólu i rozpaczy zaczęłam się wyrywać. Wtedy ta pielęgniarka dała mi jeszcze jeden zastrzyk. Złapała mnie za rękę, abym nie wstawała z fotela. Zaczęli mnie uspokajać, że dostałam środek przeciwbólowy, ale mnie i tak bardzo bolało. (…) Po zakończonym zabiegu ja wyszłam z gabinetu i poszłam do parku Róż [w Gorzowie Wielkopolskim – przyp. J.D.] i tam siedziałam chyba ze dwie godziny, płakałam, żałowałam swojej decyzji, że coś takiego mogłam zrobić. Ja nie wiem, co doktor zrobił z tym płodem. On zabrał go, gdy na te 10 minut wyszli z gabinetu. Słyszałam wtedy metaliczny trzask i odgłos jakby spuszczanej wody w toalecie – zeznała Kinga B., jedna z pacjentek dr. Gawrońskiego (w sądzie oświadczył, że zgadza się na opublikowanie swego wizerunku).
Jakby ktoś ze mnie coś wyrwał
W 2007 r. gorzowski ginekolog za 1700 zł zabił nienarodzone dziecko 16-letniej Małgorzaty D. W aktach sprawy zachowała się jej relacja z rozmowy z ojcem maleństwa. – Ja powiedziałam mu, że ja nie mam w tym przypadku głosu i choćby się miało palić i walić, to ja bym urodziła to dziecko, gdyby nie moja matka. Ja byłam pod stresem matki – zeznała dziewczyna [składnia oryginalna – przyp. J.D.]. Sąd – biorąc pod uwagę inne dowody – uznał, że nastolatka była w stanie przeciwstawić się woli matki, ale i tak stwierdził, że Ewa D. jest winna nakłaniania do aborcji. Zabicie nienarodzonego dziecka nie poprawiło sytuacji w rodzinie D. Z akt sądowych wynika, że dziewczyna wyniosła się od rodziców (sama zeznała, że została przez nich wyrzucona), pozwała ich o alimenty i przy okazji tego procesu wyszła na jaw sprawa wcześniejszej aborcji. Swój stan po tym „zabiegu” opisywała tak: „Jakby ktoś ze mnie coś wyrwał i w środku miałam puste powietrze”. Dodała, że lekarz upomniał ją, że aborcja jest karalna i dla niego, i dla niej (to drugie nie jest prawdą – matka nie podlega w tym przypadku karze). Poradził, żeby zapomniała o tym wydarzeniu.
Ada, nie rób tego
Inaczej potoczyły się wypadki z udziałem Adriany K. Z jej zeznań wynika, że w kwietniu 2010 r. umówiła się z dr. Gawrońskim na dokonanie aborcji. – Powiedział mi, że może usunąć mi tę ciążę, ale to będzie kosztowało 1500 zł, bo nikt w Gorzowie tego nie robi i nikt się nie podejmie – zeznała kobieta. Policja zawczasu dowiedziała się o tych planach i zatrzymała matkę w chwili, gdy wchodziła do budynku, w którym mieścił się gabinet dr. Gawrońskiego. Kobieta przyznała się, po co tam przyszła. – Nie jestem w stanie powiedzieć, skąd się dowiedziałam, że dr Gawroński usuwa ciąże. Już dawno o tym słyszałam, że w Gorzowie tylko u niego można zrobić taki zabieg – stwierdziła kobieta. Wcześniej znajome próbowały ją odwieść od tego zamiaru. Jedna z nich przysłała jej SMS następującej treści [pisownia oryginalna – przyp. J.D.]: „Ada nie rób tego nie usuwaj będziesz żałowała tej decyzji później będziesz miała wyrzuty sumienia. Przemyśl to jeszcze dasz radę”. – Ja miałam wyrzuty sumienia, ale bardzo się bałam, że nie dam rady z dwójką dzieci – zeznała Adriana K. Z akt wynika, że była wcześniej prostytutką, a ojcem dziecka był prawdopodobnie stręczyciel, z którym się związała. Rozstała się z nim jednak, a nowy partner, prawdopodobnie spoza półświatka, był gotów zaakceptować nieswoje dziecko.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała