Ronald Reagan nigdy nie cieszył się sympatią lewicujących mediów. Nawet dzisiaj, kiedy widać, jak skuteczna była jego polityka, nie brakuje takich, którzy zamykają oczy na osiągnięcia tego prezydenta.
Miernotom łatwo jest nie doceniać Ronalda Reagana – powiedziała kiedyś była premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Paradoksalnie jednak ten prezydent był gorzej oceniany przez intelektualistów niż przez zwykłych wyborców.
Imperium zła
Słowa o „Imperium zła” to chyba najbardziej zapamiętany i powtarzany cytat z przemówień Ronalda Reagana. Mało znany jest fakt, że prezydent użył tego sformułowania 8 marca 1983 r. na spotkaniu z jednym ze stowarzyszeń ewangelików. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni powiedział po prostu to, co myślał. „Imperium zła” nazwał komunistyczną Rosję. W przemówieniu padły słowa, że „Związek Radziecki stanowi kwintesencję zła współczesnego świata”. Wielu obserwatorów zaszokowała ostrość tych wypowiedzi. Wściekłe ataki na Reagana przypuścili lewicowi intelektualiści na Zachodzie. Anthony Lewis napisał w „New York Timesie”: „Reagan używa sekciarskiej religijności, by sprzedawać swój program polityczny”. Wtórował mu wpływowy historyk Henry Steele Commager. Redaktorów lewicowego dwutygodnika „New Republic” szczególnie rozjątrzyły zawarte w przemówieniu odniesienia religijne. Richard Cohen, felietonista „Washington Post”, rozpoczął swój artykuł pytaniem: „Co ma wspólnego Ronald Reagan z moją babcią?”. I odpowiadał, że „oboje są religijnymi bigotami”. Czy Reagan był religijnym bigotem?
Niewzruszony i podły
Nie próżnowali, co już bardziej zrozumiałe, politycy z opozycji. „W obecnym czasie w Białym Domu zagościło zło. Złem tym jest człowiek, którego nie obchodzi los klasy pracującej w USA ani przyszłe pokolenia Amerykanów. Jest niewzruszony i podły” – mówił w czasie konwencji demokratów spiker Izby Reprezentantów Tip O’Neil. Nie dziwią oczywiście reakcje mediów sowieckich, gdzie Reagana porównywano do Hitlera. Dziewięć lat później na konwencji republikanów Reagan podsumował zamieszanie rozpętane wokół użytych przez niego sformułowań. „Nie ugięliśmy się pod presją historii i ogłosiliśmy, że miejsce komunizmu jest na śmietniku historii. Nasi liberalni przyjaciele nigdy nie wyszydzali nas tak bardzo jak wtedy”. Lewicowe elity reprezentowały wówczas pogląd, że – jak pisze Robert Conquest w „Uwagach o spustoszonym stuleciu” – ustalanie faktów i wyrażanie opinii niewygodnych dla reżimu sowieckiego stanowiło element zimnej wojny. Ich zdaniem, Moskwa mogła się obrazić i usztywnić swoje stanowisko. Conquest zadał sobie trud i sprawdził, ile razy w prasie amerykańskiej w odniesieniu do różnych przywódców w okresie po 1979 r. użyto określenia „bellicose”, czyli po naszemu „podżegacz wojenny”. Rekordzistą został Reagan. Nazwano go tak 211 razy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz