Biodra Jennifer Lopez? Nosek à la Kleopatra? Proszę bardzo – medycyna pragnień jest do Waszych usług!
Na pytanie, czym jest zdrowie, przez wieki odpowiadano, że to brak choroby. Jednak w ostatnich dziesięcioleciach definicja zdrowia zmieniła się. Zdrowie to „stan pełnego, dobrego samopoczucia fizycznego, psychicznego i społecznego, a nie tylko brak choroby lub zniedołężnienia” – mówi definicja Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z 1948 roku. W ślad za zmianą definicji zdrowia i wraz z rozwojem możliwości technicznych zmieniła się też medycyna. Nie ma ona na celu wyłącznie przywracania sprawności organizmu, ale wiele jej procedur służy zaspokajaniu pragnień, a nawet kaprysów. Dlatego coraz częściej używa się nazwy „medycyna pragnień”.
Michael Jackson – bóstwo czy ofiara?
Co wchodzi w skład medycyny pragnień? Pierwsze skojarzenie to oczywiście chirurgia plastyczna. Ale są to także operacje zmiany płci, koloru skóry, wszczepianie implantów, antykoncepcja hormonalna, zapłodnienie in vitro, medycyna sportu czy psychofarmakologia. W tym kontekście mówi się też o klonowaniu człowieka oraz o tzw. transgenezie ludzkiej (wprowadzaniu do genotypu człowieka genów zwierzęcych albo sztucznych), ale na razie jest to raczej science fiction. Tym, co łączy różne rodzaje medycyny pragnień, jest ich nieterapeutyczny charakter, ukierunkowanie na subiektywnie pojmowaną jakość życia, a często także wysokie koszty. Czy medycyna pragnień jest z zasady zła? – Nie! Niektóre jej procedury są jak najbardziej do przyjęcia – uważa dyrektor Międzywydziałowego Instytutu Bioetyki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II ks. dr hab. Andrzej Muszala. Jednak, gdy się patrzy na napompowane botoksem, „plastykowe” twarze albo gdy się przemyśli w gruncie rzeczy smutną historię życia Michaela Jacksona, to trudno nie zadać sobie pytania o granice moralnej dopuszczalności zabiegów medycyny pragnień. Ich wyznaczenie nie zawsze jest łatwe. Nie znaczy to jednak, że nic nie da się na ten temat powiedzieć.
Pamela Anderson i człowiek-kot
Weźmy najpierw chirurgię plastyczną. Jest ona nie do przyjęcia, gdyż – po pierwsze – oznacza w istocie poważne uszkodzenie ciała. Mówi się np., że szkody na zdrowiu mogą być spowodowane przez silikonowe implanty piersi. Nie znaczy to jednak, że każda operacja powiększenia piersi jest moralnie naganna. – W przypadku totalnie zaniżonego poczucia własnej wartości u kobiet, które są pozbawione biustu, taka operacja może być dopuszczalna – uważa bioetyk z Uniwersytetu Opolskiego ks. prof. Piotr Morciniec. Można tu dodać, że w takim przypadku dobrze byłoby wybrać metodę mniej inwazyjną od wszczepienia silikonowych implantów. Po drugie, chirurgia plastyczna nie powinna być wyrazem nieuporządkowanej hierarchii wartości.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała