Europejska Konwencja Praw Człowieka nie zawiera prawa do aborcji – uznał trybunał strasburski. To dobra wiadomość. Ale jest i gorsza.
Sprawa A.B.C. vs. Irlandia została wszczęta przez trzy mieszkanki Zielonej Wyspy. Ostrze ich skargi zwrócone było tak naprawdę przeciw konstytucji tego państwa, przewidującej ochronę życia dziecka nienarodzonego na równi z ochroną życia jego matki.
Trybunał 16 grudnia odrzucił żądania kobiet, zmierzające w istocie do wprowadzenia w Irlandii aborcji na życzenie. Uznał bowiem, że z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka nie można wyinterpretować prawa kobiety do aborcji, a państwa – strony tej konwencji – mają margines swobody w kształtowaniu zakresu ochrony życia dzieci nienarodzonych. To dobra wiadomość, także dla Polski. Gdyby bowiem strasburski wyrok uznał istnienie prawa kobiety do aborcji, byłby to precedens, który miałby fatalne skutki dla wszystkich 47 krajów – stron konwencji, a rozciągają się one od Lizbony po Władywostok.
Wyrok w sprawie A.B.C. przeciw Irlandii ma jednak swą ciemniejszą stronę. Trybunał uznał bowiem, że prawo irlandzkie nie zawiera procedur prawnych, które pozwoliłyby na doprowadzenie do aborcji w sytuacji, gdy zagrożone jest życie matki.
Wątek ten podchwyciła już „Gazeta Wyborcza”. „Konsultacje lekarskie nie są wystarczającym środkiem ochrony, bo za bezprawne wykonanie aborcji w Irlandii lekarzowi i kobiecie grozi więzienie. Więc lekarze wolą nie stwierdzać wskazań do aborcji” – napisała Ewa Siedlecka, dodając, że „na to samo skarżą się polskie organizacje pozarządowe broniące praw kobiet”.
Wygląda więc na to, że środowiska proaborcyjne, nie mogąc przepchnąć swych postulatów wprost, będą próbowały rozszerzyć dostęp do aborcji za pomocą kruczków proceduralnych. Zapowiada się więc, że będziemy jeszcze wracać do tej sprawy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała