Dilma Rousseff została pierwszą kobietą prezydentem w historii Brazylii. Niegdysiejsza radykalna komunistka przejmuje władzę w jednym z najlepiej rozwijających się krajów świata
Koalicyjny rząd różnej maści socjalistów, socjal-liberałów i komunistów utrzymał władzę, bo także w wyborach parlamentarnych pokonał konkurencję. Paradoksem w tej sytuacji są pozytywne komentarze rynków finansowych. Lewica wygrała, kapitaliści są zadowoleni. Real nie stracił na wartości, a zagraniczne dolary i euro nieprzerwanym strumieniem nadal płyną. Bo brazylijskie wskaźniki makro wciąż imponują, a do tego jeszcze rosną ceny nieruchomości!
Tylko lewica
W 193-milionowej Brazylii wraz z wyborami prezydenckimi odbywają się wybory parlamentarne i gubernatorskie. I chociaż te pierwsze są najważniejsze, to wiadomo, że potrójne wybory są wielkim testem zaufania dla obozu władzy. A w Brazylii obóz prezydencki to prawdziwa władza. Dlatego największym zwycięzcą wyborów jest... odchodzący na emeryturę Luis Inácio Lula da Silva, bo to on wskazał Dilmę Rousseff jako swoją następczynię. W drugiej turze wyborów opowiedziało się za nią 56,05 proc. wyborców. Centrysta José Serra z PSDB dostał o 12 proc. głosów mniej. Rousseff wygrała tam, gdzie lewica wygrywa „od zawsze” – na prowincji, przegrała za to w najbogatszym stanie São Paulo, gdzie powstaje 1/3 PKB Brazylii.
Podobnie było w zamożnych stanach Paraná, Espírito Santo, Santa Caterina czy Rio Grande do Sul. – W São Paulo i paru innych stanach Serra wypadł nawet imponująco zrobił, co mógł. Jednak aspekt ekonomiczny, ogromne wsparcie popularnego, ustępującego prezydenta oraz wsparcie całej machiny publicznej było po stronie jednej kandydatki – mówi dla GN dr Paulo Martins de Moura, politolog i specjalista od marketingu politycznego z Universidade Luterana do Brasil. Rousseff zwyciężyła jednak w bogatym Dystrykcie Federalnym. Zdaniem Martinsa de Moury, nic w tym dziwnego, ponieważ służba cywilna, urzędnicy bardzo skorzystali za czasów Luli, natomiast rządy Serry mogły wiązać się z utratą tych korzyści. Szczególnie biurokraci oraz wiele organizacji lobbujących na rzecz biedniejszych mogliby stracić przywileje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bartłomiej Rabij, publicysta