– Nie macie tygrysów? To przecież taki duży sklep! – oburzał się klient jednego ze sklepów zoologicznych.
Emilka ma niespełna 10 lat. I – jak każde dziecko w jej wieku – lubi zwierzątka. Ale do najbliższego zoo ma prawie godzinę drogi, a za zwiedzanie trzeba zapłacić. Spacer po zoo z rodziną to wydatek kilkudziesięciu złotych. Tymczasem dużo bliżej jest centrum handlowe z dużym sklepem zoologicznym, do którego wstęp jest oczywiście bezpłatny. Więc gdy pada deszcz i nie da się jeździć na rolkach ani lepić bałwana, Emilka prosi tatę, żeby ją zawiózł do takiego sklepu. – Lepsze to niż siedzenie przed komputerem czy telewizorem – myśli tata i chętnie zabiera córkę na taką wycieczkę. Pół godziny z nosem przy szybach akwariów murowane. – Takich zwiedzających mamy sporo – mówi kierowniczka jednego ze sklepów, stojąc przy boksach dla gryzoni. – Szynszyle są dobre dla alergików. Ale trzeba uważać, bo są bardzo szybkie – dodaje.
Obok mieszkają inni ulubieńcy dzieci – króliczki i świnki morskie. – Jaka śliczna, czerwonooka! – cieszy się Emilka i za chwilę rudobury gryzoń ląduje u niej na rękach. – Susły też są słodkie. Kiedy śpią, leżą na plecach i śmiesznie rozkładają łapki – opowiada pani kierownik. Co ludzie kupują najczęściej? – Chomiki. No i rybki po 5–10 zł – wyjaśnia. Oczywiście, są też ryby dużo droższe. Na przykład arowana srebrna. Na razie ma jakieś 30 centymetrów, ale jeszcze urośnie, pod warunkiem, że będzie się ją karmić mięsem. Drogie są także owiane złą sławą piranie. Pływają sobie spokojnie w akwarium razem z pielęgnicami, które przypominają trochę wigilijne karpie.
Dusiciel i smok miniaturka
Osobne miejsce w takich sklepach zajmują gady – pytony, boa dusiciele, mniejsze węże zbożowe i mahoniowe oraz kameleony i różne jaszczurki. Taka np. agama jest całkiem sympatyczna, można ją wziąć na ręce jak chomika i pogłaskać. Ma delikatną skórę i twardsze grzebienie. Wygląda pociesznie – jak miniaturka smoka. Ale boa dusiciele i pytony to co innego – one prezentują się groźnie.
– Groźnie? Groźna to jest kobra albo żmija gabońska, ale nie pyton czy boa – obrusza się Szymon Zawadzki, który opiekuje się gadami w katowickim sklepie Aquael. – Niech pan sam pomyśli: ile osób zginęło od pogryzienia przez psa, a ile zostało u nas zabitych przez boa? – pyta retorycznie. – Ale podobno boa dusiciel ma 100 zębów i gryzie z siłą średniego psa – nie ustępuje tata Emilki. – Zębów ma rzeczywiście dużo, ale z tą siłą gryzienia to przesada – odpowiada opiekun gadów. – Mimo wszystko ludzie boją się wężów. Kto w ogóle chce je mieć u siebie? – docieka tata. – Tacy jak ja, pasjonaci – odpowiada Mariusz Wyrębski ze sklepu ZooNatura i chwali się, że już wkrótce boa dusiciel zamieszka u niego w domu. – Ci, którzy pracują ze zwierzętami w poszczególnych działach, to prawdziwi pasjonaci. Jeden z nich to tłumacz anglista, zna nawet język chiński. Mógłby pracować gdzie indziej i o wiele więcej zarabiać. Ale woli być tutaj – podkreśla kierowniczka jednego ze sklepów zoologicznych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała