O cięciu drewna, wymykającym się pięknie i radosnej śmierci z Elżbietą Grocholską-Zanussi rozmawia Barbara Gruszka-Zych.
Elżbieta Grocholska-Zanussi jest artystką malarką, żoną reżysera Krzysztofa Zanussiego, wywodzi się z arystokratycznych rodów Czetwertyńskich i Grocholskich.
Barbara Gruszka-Zych: Kiedyś usłyszałam od Pani, że najpiękniejszym dniem życia będzie dzień Pani śmierci. Podobnie powiedział bł. Pier Giorgio Frassati – 22-latek, który zmarł, zaraziwszy się chorobą Heinego-Medina od biednych, którym pomagał.
Ellżbieta Grocholska-zanussi: – Nie wiedziałam. W jego ustach to brzmiało piękniej, bo był taki młody. U takiej staruchy jak ja to naturalne.
Im człowiek starszy, tym bardziej tęskni za zrzuceniem ciała.
Czuje, jak jego siły zostają podcięte. Tam klucze zapomniane, tu samochód stuknięty…
Ale piłą tarczową, do której trzeba mieć ogromną siłę, dalej Pani pracuje?
– Tak, bo jest tysiąc obowiązków, którym staram się sprostać. Niedawno takiej pani, która nie ma już męża, straż ścięła dwie brzozy, no to z chłopakiem ze wsi w ciągu czterech godzin pocięliśmy je na kawałki, żeby miała opał. Teraz narzędzia są tak fantastyczne, że do ich obsługi nie potrzeba dużo siły, tylko trochę rozumu. Piłą pocięliśmy pnie na pieńki, a następnie każdy pieniek podzieliliśmy na cztery części. Do tego bierze się siekierę, której obuch jest szerokim klinem i młotem wali się w ten klin tak, żeby pieniek się rozpadł. Natura sama podpowiada, gdzie przyłożyć siekierę, żeby się rozpadł po trzech, a nie dziesięciu uderzeniach. Podziwiam rzeźbiarzy, bo mają ten sam talent i wiedzą, w jakim miejscu uderzyć w kamień, żeby odpowiednio pękł.
Człowiek też ma takie miejsce?
– Myślę, że Pan Bóg wie, kiedy i gdzie przyłożyć do nas rękę.
Odchodzący wymyka się żyjącym.
– Nikt nie wie na pewno, ile kontaktu z naszą rzeczywistością mu jeszcze pozostaje. Nie bez przyczyny według dawnych zwyczajów przy zmarłym czuwano trzy dni, nie wydając go z domu. Chrystus też trzy dni leżał w grobie, zanim zmartwychwstał. Trzeba się zastanowić, dlaczego nie zmartwychwstał po 5 minutach, ale po 3 dniach. Być może, oddając ciało zmarłego do lodówki, zostawiamy go w kompletnej samotności.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych