Walczą i zwyciężają. Z inaczej sprawnymi nogami, powykręcanymi rękami. I tułowiem, co nie chce utrzymać się na wodzie...
Idea olimpiad specjalnych jest prosta: pokazać, że niepełnosprawni intelektualnie to radośni, pełni chęci do życia i umiejący dążyć do celu ludzie. I że niczego – prócz życzliwości „normalnych” – im nie potrzeba.
Mottem każdego zawodnika olimpiad specjalnych są słowa przysięgi olimpijskiej wypowiadane w trakcie ceremonii otwarcia: „Pragnę zwyciężyć, lecz jeśli nie będę mógł zwyciężyć, niech będę dzielny w swym wysiłku”.
Ale na pierwszej zorganizowanej w Polsce olimpiadzie specjalnej, która odbyła się pod koniec września w Warszawie, wygrali wszyscy: i zawodnicy, i ich rodzice (którzy nieraz całe życie podporządkowali pracy z dzieckiem), i trenerzy (którzy każdemu zawodnikowi poświęcają morze czasu, cierpliwości i energii).
W olimpiadach specjalnych wzięło udział ponad 1500 zawodników z 56 krajów. Do Warszawy przyjechały osoby w różnym wieku, o różnym stopniu niepełnosprawności intelektualnej.
Brali udział w „klasycznych” zawodach, m.in w koszykówce zunifikowanej, lekkiej atletyce, tenisie ziemnym, piłce nożnej 7-osobowej kobiet czy tenisie stołowym. Ale również – specjalnie dla zawodników ze sprzężonymi niepełnosprawnościami – organizowane były zawody, konkurencje dostosowane do ich umiejętności. I proszę uwierzyć, konkurencja „pływanie na pięć metrów”, czy „toczenie piłką po stole” robi wrażenie... A dopingujący kibice – prawie wyskakują z trybun.
Bo gdy trudno zrobić nawet jeden krok, gdy trzeba przezwyciężyć oporne nogi, wykręcone chorobą ręce, tak aby dziecięca piłka prawidłowo uderzyła w kolorowe kręgle, to jest to wyczyn dużo poważniejszy niż wejście na Mount Everest dla niejednego z nas. I gdy po raz pierwszy ogląda się takie zawody, najpierw – niezależnie od woli – w oczach pojawiają się łzy. Ale to nie są łzy współczucia. To łzy radości – że można przezwyciężać siebie. I że wciąż są ludzie, którym zależy na słabszym. Słabszym? Mocnym i walecznym. Choć potrzebującym opiekuna, który podwiezie wózkiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska, zdjęcia Jakub Szymczuk