Amerykanie zostawiają Irak pogrążony w chaosie. Po 7 latach operacji „Iracka wolność” szanse na budowę w tym kraju stabilnej demokracji wydają się nierealne.
Nawet jeśli ktoś uwierzył w wygłaszane z zapałem przemówienia Busha i Blaira, że celem ataku na Irak jest „wojna z terroryzmem” i że samo obalenie Saddama Husajna wystarczy, by zbudować demokratyczne państwo, musi dziś przyznać, że porażka USA, Wielkiej Brytanii i ich sojuszników (w tym Polski) jest niezaprzeczalna. „Amerykańskie wojska zostawiają Irak w gorszej sytuacji niż zastały go siedem lat temu”, powiedział chaldejski biskup pomocniczy Bagdadu Shlemon Warundi. W ubiegłym tygodniu ostatnie oddziały bojowe US Army opuściły tereny starożytnej Babilonii. Do końca przyszłego roku pozostanie jednak 50 tys. żołnierzy, mających szkolić iracką armię, choć nie będą brać udziału – oficjalnie – w bieżących walkach.
Chaos w spadku
Dwa lata temu miałem okazję rozmawiać w Damaszku, stolicy sąsiedniej Syrii, z byłym generałem irackim, który wraz z kolejną grupą chrześcijan uciekł z Bagdadu. – Za Saddama nie było łatwo, ale to, co teraz się dzieje w naszym kraju, jest nieporównywalne. Ja w każdym razie nie mam szans na powrót do Bagdadu, bo czeka mnie śmierć – mówił mi w Domu Ananiasza iracki wojskowy. Kilka dni później, ok. 170 km od granicy z Irakiem, widziałem ponure sylwetki ciężarówek jadących do Damaszku po żywność. Codzienny obrazek na syryjskiej pustyni. Choć od dwóch lat sytuacja poprawiła się tylko nieznacznie i trudno mówić o zrealizowanej z powodzeniem „misji”, Amerykanie – zgodnie z zawartą dwa lata temu umową z Irakijczykami – wracają do domu.
Trudno w kilku słowach dokonać bilansu wojny. Obalenie reżimu Saddama Husajna, wykonanie na nim wyroku śmierci, przeprowadzenie pierwszych od pół wieku wolnych wyborów, schwytanie większości przywódców al Kaidy – to dla amerykańskiej propagandy główne punkty mające świadczyć o słuszności i skuteczności operacji. Jest jednak mniej ciekawa strona medalu. Tylko jednego dnia, 17 sierpnia (dwa dni przed wyjściem ostatnich amerykańskich oddziałów bojowych) w Bagdadzie zginęło 60 osób w samobójczym zamachu bombowym. Dziesięć dni wcześniej w Basrze zabito 43 osoby. Różne są dane o liczbie ofiar w ciągu całego okresu wojny. Na przykład w 2008 r. nowy rząd iracki podał, że zginęło w sumie ponad 85 tys. cywilów. Inne dane podała w 2007 r. brytyjska firma ORB. Według jej szacunków od początku konflikt pochłonął aż milion ofiar cywilnych!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina