Czym będzie tworzona właśnie Europejska Służba Działań Zewnętrznych? Skutecznym narzędziem wspól-nej polityki zagranicznej czy kolejnym elementem rozdmuchanej unijnej biurokracji?
Unia Europejska od samego powstania ma problem ze wspólną polityką zagraniczną. Wypracowanie jednego stanowiska najpierw 15, a teraz 27 członków w relacjach z krajami trzecimi jest albo w ogóle niemożliwe, albo mocno ograniczone. Inne interesy na przykład łączą z Rosją Niemcy, inne Wielką Brytanię, jeszcze inne relacje ze wschodnim sąsiadem ma Polska. Przykładem fikcji wspólnej polityki zagranicznej jest chociażby niemiecko-rosyjska umowa o budowie gazociągu północnego, całkowicie sprzeczna z unijną zasadą solidarności energetycznej. Także polsko-amerykańska umowa o budowie tarczy antyrakietowej pokazała, że każdy z krajów członkowskich Unii ma własne cele strategiczne, własną wrażliwość i powiązania, które najczęściej są wynikiem złożonych procesów historycznych i których nie da się spłaszczyć do jednego wspólnego stanowiska. Są obszary, w których Unia może i powinna mówić jednym głosem. Wiele umów handlowych z krajami trzecimi jest zawieranych przez całą Wspólnotę. Ale w sprawach strategicznych najczęściej panuje rozdźwięk. Pytanie zatem, czy możliwa jest wspólna polityka zagraniczna UE? A jeśli tak, to czy leży ona w interesie krajów członkowskich? Komu i czemu ma służyć Europejska Służba Działań Zewnętrznych?
Największa dyplomacja
Powstanie nowej instytucji unijnej przewiduje traktat lizboński. Na czele eurodyplomacji ma stać wysoki przedstawiciel ds. wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Taką funkcję objęła Catherine Ashton. Nie dość jednak, że sama funkcja unijnego „ministra spraw zagranicznych” budziła kontrowersje, to jeszcze sposób wyboru brytyjskiej baronessy (na skutek zakulisowych ustaleń największych państw), która na dodatek okazała się mało zorientowana w stosunkach międzynarodowych, nie przysporzył zaufania nowej instytucji. Mimo początkowej fali krytyki pani Ashton wzięła się jednak, zgodnie z traktatem lizbońskim, za formowanie Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych. Będzie to największy na świecie korpus dyplomatyczny, liczący docelowo ok. 6 tys. urzędników, pracujących zarówno w centrali, czyli w Brukseli, jak i w ponad 130 ambasadach UE na całym świecie. W czasie burzliwych negocjacji ustalono, że dwie trzecie planowanej liczby pracowników stanowić będą aktualni urzędnicy różnych dyrekcji w Komisji Europejskiej i Rady UE (ministrów), a jedną trzecią urzędnicy z krajów członkowskich. Samą Służbą będzie kierować bezpośrednio sekretarz generalny oraz 6 dyrektorów generalnych, z których każdy ma zajmować się określonymi rejonami na świecie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina