Sprawny, skuteczny, ale i brutalny, twardy gracz. Czy taki jest Grzegorz Schetyna, nowy marszałek Sejmu?
Nigdy nie marzyłem, by zostać marszałkiem Sejmu – powiedział, kiedy klub Platformy desygnował go na to stanowisko. Zapewne mówił prawdę. Jego polityczna biografia nie kojarzyła się specjalnie z mozolnym trudem parlamentarnym.
„Chłopaki nie płaczą”
Nigdy nie był błyskotliwym mówcą, nie pasjonował się prawnymi kruczkami, nie ślęczał w sejmowych komisjach, choć w Sejmie zasiada od 1997 r. Był raczej człowiekiem drugiego planu, bardziej żołnierzem do zadań specjalnych aniżeli parlamentarnym gwiazdorem. Sala sejmowa nie była jego żywiołem. Wolał działać, niż gadać, lepiej czuł się w terenie aniżeli na warszawskich salonach. Charakteryzując go w Sejmie, premier powiedział, że Schetyna ma cechy gladiatora i Shreka. To niebanalne porównanie. Nie sądziłem dotąd , że marszałkiem powinien być niezbyt rozgarnięty osiłek. Wątpię, aby Schetyna tą rekomendacją był zachwycony.
Swoją pozycję w Platformie budował u boku Donalda Tuska, któremu towarzyszył nie tylko w polityce, ale i na boisku piłkarskim. Z otoczenia Tuska wypadali kolejni ważni politycy: Płażyński, Olechowski, Rokita, Gilowska, a niedoceniany przez wielu Schetyna wolniutko, ale systematycznie przesuwał się w hierarchii partyjnych wpływów, aż został sekretarzem generalnym Platformy. Szczyt jego kariery przypadł na okres po wygranych przez Platformę wyborach w 2007 r. Schetyna został wicepremierem i dostał w rządzie Tuska tekę ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz status osoby numer dwa. Ministrem był sprawnym, a realizowany przez jego resort program modernizacji dróg lokalnych, tzw. schetynówek, był sukcesem, którym Platforma chwali się do dzisiaj. Z urzędu objął także funkcję współprzewodniczącego Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i Konferencji Episkopatu. Przez stronę kościelną nie był źle oceniany.
Rządowa kariera Schetyny skończyła się, kiedy Mariusz Kamiński i inni „źli ludzie” z CBA zdobyli materiały o kulisach afery hazardowej. Pojawiło się w nich nazwisko Schetyny, z którym główny bohater afery, Sobiesiak, robił kiedyś interesy, a teraz zabiegał o spotkanie. Schetyna w tej sprawie nie zrobił niczego kompromitującego, ale premier Tusk, walcząc o przeżycie w oku medialnego cyklonu, pozbył się z rządu wszystkich, których opinia publiczna w jakikolwiek sposób mogła kojarzyć z tą sprawą. Jak skomentował to jeden z polityków Platformy – „Grzesia usunięto profilaktycznie”. Medialnymi skargami i jękami Schetyny po dymisji premier się nie przejął. Sprawę uciął stwierdzeniem: „Chłopaki nie płaczą”. Schetyna wrócił do Sejmu jako przewodniczący klubu Platformy, z zadaniem prowadzenia wojny z PiS.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski