O turniejowych niespodziankach, dyskusyjnym sędziowaniu i monotonnych wuwuzelach z Przemysławem Babiarzem rozmawia Szymon Babuchowski.
Szymon Babuchowski: Był Pan zaskoczony, że Niemcy nie weszli do finału?
Przemysław Babiarz: – Nie, ja od początku uważałem, że szanse Niemiec i Hiszpanii są 50 na 50. Niemcy zrobili wielkie wrażenie w meczach z Anglią i Argentyną. Z kolei Hiszpania, po wpadce ze Szwajcarią na początku turnieju, coraz bardziej się rozkręcała. To jest zespół fantastycznie zorganizowany, grający w kompletnie innym stylu niż Niemcy. Gdyby zsumować wartość poszczególnych piłkarzy, to Hiszpanie przewyższyliby Niemców dwu- albo trzykrotnie. Myślę, że Niemcy zostali po prostu świetnie przygotowani na te mistrzostwa. Powiedziałbym nawet, że pod względem fizycznym zostali przygotowani w sposób nadzwyczajny. Nie umiem sobie wytłumaczyć, jakim cudem ci zawodnicy mieli w sobie tyle energii, że mimo czasami mniejszych umiejętności, potrafili tak szachować inne drużyny. Tak było na przykład w meczu z Argentyną.
A Hiszpania zwycięstwo z Paragwajem wymęczyła…
– Na mistrzostwach świata, aby zdobyć tytuł, trzeba na pewno wygrać siódme spotkanie. Ale najpierw trzeba rozegrać tych siedem spotkań. W turnieju zawsze lepiej wypadają drużyny, które wygrywają nieco mniejszym nakładem kosztów. Bardzo rzadko się zdarza, by ci, którzy robią coś bardzo efektownego na początku, czy w środku turnieju, dociągnęli do końca. Przekonali się o tym na przykład Holendrzy na ostatnich mistrzostwach Europy. Drużyna, która z nieco większym trudem przechodzi, jest przyzwyczajona do czynienia małych kroków. Za fajerwerki płaci się później.
Na tych mistrzostwach sporo było niespodzianek. Co Pana najbardziej zaskoczyło?
– Oczekiwania wobec poszczególnych drużyn zmieniają się w trakcie rozgrywek, więc na niespodzianki też trzeba patrzeć etapami. Przed mistrzostwami świata spodziewałem się, że drużyny z Afryki odegrają w tym turnieju większą rolę. Fakt, że spośród sześciu drużyn tylko jedna wyszła z grupy, jest jednak wielkim zaskoczeniem. A jeszcze większym – że gospodarz nie wyszedł z grupy po raz pierwszy w historii mistrzostw świata.
A w późniejszej fazie?
– Był taki moment, kiedy Europa miała w ćwierćfinałach trzy drużyny, a Ameryka Południowa – cztery. Mówiło się więc, że to ten drugi kontynent wypadł w turnieju rewelacyjnie, a pierwszy – słabo. A tu okazało się, że do półfinału przeszła tylko jedna drużyna południowoamerykańska. W dodatku taka, która w kontynentalnych eliminacjach zajęła najniższe miejsce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Babiarz, dziennikarz telewizyjny, komentator sportowy, z wykształcenia teatrolog i aktor