Co może muzyka? Połączyć doświadczenia ludzi kochających i cierpiących, ukoić duszę, odkryć nadzieję.
Czy rzeczywiście Inter arma silent Musae – wśród szczęku oręża milkną muzy? Może śpiewają nam inaczej, co innego słyszymy, dostrzegamy w ich sztuce? Przyszło mi to na myśl, kiedy z zachwytem słuchałem trzech nowych płyt: Krystiana Zimermana interpretującego Preludia, Maski, Mazurki i Wariacje Karola Szymanowskiego, dalej – 3. i 7. Symfonii Mieczysława Weinberga w nagraniu City of Birmingham Symphony Orchestra pod batutą Mirgi Gražinytė-Tyla, a wreszcie albumu z pieśniami ludowymi w opracowaniu Henryka Mikołaja Góreckiego, wykonywanymi przez chór Camerata Silesia pod dyrekcją Anny Szostak.
Ktoś powie: a po cóż zajmować się muzycznymi cymeliami, kiedy tuż obok na ludzi padają bomby, a miliony innych drżą, jak zagrzeją się zimą? Odpowiem słowami pieśni Góreckiego o tym tytule właśnie: „Chcecie wiedzieć o obrazie/ i cudach w nieszczęsnym razie/ Maryi, Łąkowską zwanej,/ Dawno ukoronowanej”. Wyjaśnijmy: sanktuarium cudownej figury Matki Bożej Łąkowskiej, związane od XIX wieku z pobliską bazyliką św. Tomasza w Nowym Mieście Lubawskim, przyciągało już wiele stuleci wcześniej pielgrzymów szukających pociechy w strapieniu. I pozostawało centrum polskości w czasie prześladowań przez Niemców, Bismarcka, a potem Hitlera. Jednak nie o przypis do mapy pielgrzymkowej Polski mi tutaj chodzi. Zachęcam do posłuchania cudownej interpretacji ludowych pieśni z Pomorza i Kurpiów, by przypomnieć sobie, co może muzyka: połączyć doświadczenia ludzi kochających i cierpiących, ukoić duszę, odkryć nadzieję. Najlepszy dziś chyba chór kameralny, katowicki zespół Anny Szostak, nadaje temu zbiorowi pieśni Góreckiego charakter transowej podróży. Prowadzi ona przez to, co w naszej drodze życiowej najważniejsze: urodziny, miłość, macierzyństwo, pracę, lęk przed burzą. To, co zapisane w folklorze polskiej Północy. Co łączy tę muzykę z dwiema wspomnianymi płytami? Otóż razem przywołują one jakby obraz Rzeczpospolitej – wspólnej i wielonarodowej – w tym trudnym czasie znów się materializujący.
Krystiana Zimermana przedstawiać nie trzeba. Od momentu zwycięstwa w IX Konkursie Chopinowskim w 1975 roku nie przestaje zachwycać kolejnymi nagraniami i koncertami. Wybieram – z zachwytu – wariację 6 (Andante dolcissimo) z mniej znanych, a teraz dostępnych wielbicielom muzyki na całym świecie Wariacji na polski [podhalański] temat ludowy op. 10. Posłuchajcie, Państwo, tej słodyczy – z Podhala, przetworzonej na Ukrainie. Ona też jest potrzebna w czas grozy.
Szczególnie jednak polecam Mieczysława Weinberga (1919–1996). Żyd z Warszawy, zakochany w niej i wykształcony muzycznie przed wrześniem 1939 r., przed niemieckimi mordercami uciekł na wschód. I tam został, najpierw w Mińsku, potem w Moskwie. Dlatego przez wielu wciąż uporczywie nazywany jest kompozytorem sowieckim, z błędnie mu przypisywanym imieniem Mojsiej. On chciał być Mieczysławem, a sowieckiego, wielkoruskiego antysemityzmu doświadczył boleśnie. W pięknej migawce w swoich „Dziennikach” tęsknotę Weinberga za Polską uchwycił odwiedzający go w Moskwie w 1964 roku Zygmunt Mycielski. Zwracając uwagę na nagły w ostatnich latach wzrost popularności i światowego podziwu dla Weinberga symfonika – stawianego dziś obok Szostakowicza i Mahlera – chcę wykorzystać okazję, jaką tworzy nagranie znakomitej litewskiej pani dyrygent, by zarekomendować bodaj jeden fragment z jej najnowszej płyty: z napisanej w 1949 roku 3. Symfonii Allegro giocoso. To znów jakby wariacje – na temat piosenki „Umarł Maciek, umarł…”. Takiej energii, takiej fantazji, wyobraźni – na przekór śmierci – trzeba nam teraz właśnie najbardziej. Zakochany w polskiej kulturze Żyd pod batutą Litwinki (córki pana Grażynisa) w siarczystym mazurze spotyka się z płynącą z ukraińskiej Tymoszówki słodyczą Szymanowskiego i pomorską zadumą pieśni Góreckiego, wyśpiewywanej przez śląskich kameralistów. Jakbym słyszał zagrany na nowo koncert Jankiela z „Pana Tadeusza” – na rok 2023.
„Hej, zagrajcie, skrzypce/ Hej, zagrajcie, basy/ Maciek się przypomni/ Złote dobre czasy// Bo w Mazurze taka dusza/ Że choć umrze, to się rusza”. Może wcale jeszcze nie umarł ten duch niezniszczalnej Rzeczypospolitej? Zatańczy jeszcze na przekór sąsiedzkim imperializmom? Posłuchajcie Weinberga, Góreckiego, Szymanowskiego – nabierzecie otuchy. •
Andrzej Nowak