Ma u nas ręce pełne roboty, bo naród, który nieustannie nuci pod nosem: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało!”, darzy go wielką czcią. Juda Tadeusz wylądował wraz ze świętą Ritą w szufladce „sprawy beznadziejne”.
Niewiele o nich wiemy. Byli apostołami drugiej linii. Stali w tle. W przypisie w Biblii Tysiąclecia czytamy, że Juda Tadeusz i Szymon Gorliwy byli stryjecznymi lub ciotecznymi braćmi Jezusa.
Imię pierwszego pochodzi od hebrajskiego jehudah, oznaczającego „chwałę Jahwe”. Przydomek Tadeusz (od aramejskiego taddà’, czyli „pierś”) oznacza „wielkodusznego”. Wedle św. Hieronima po Pięćdziesiątnicy Juda, syn Jakuba, głosił Dobrą Nowinę w okolicach Edessy, wedle św. Paulina z Noli na terenie Libii, a według św. Wenancjusza Fortunata – w Mezopotamii i Persji, gdzie wraz z Szymonem Gorliwym poniósł męczeńską śmierć.
Z Judą (nie mylić z Judaszem Iskariotą!) spotykamy się właściwie tylko raz, gdy podczas ostatniej wieczerzy zwraca się do Jezusa z pytaniem: „Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?”. Iluż moich znajomych wołało w ten sposób: „Panie, dlaczego właśnie ja otrzymałem łaskę? Dlaczego ja miałem okazję, by Cię spotkać? Czy objawisz swą chwałę moim znajomym, którzy żyją z dala od Ciebie?”. Uspokajała ich podpowiedź z Listu do Efezjan: „Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego”. Bóg zabiega o każdego. Wybiega do każdego.
Jeszcze mniej wiemy o Szymonie, najmniej znanym z grona apostołów. Wedle średniowiecznej tradycji miał wraz z Judą Tadeuszem głosić Ewangelię i ponieść męczeńską śmierć w Persji przez rozcięcie drewnianą piłą.
„Mówimy o nich razem nie tylko dlatego, że w spisach Dwunastu występują zawsze obok siebie, ale również dlatego, że wiadomości o nich są nieliczne, pomijając fakt, że w kanonie Nowego Testamentu znalazł się list przypisany w przeszłości drugiemu z nich” – wyjaśniał 11 października 2006 r. Benedykt XVI. „Szymon otrzymuje przydomek, który zmienia się w czterech spisach: Mateusz i Marek nazywają go »Kananejczykiem«, Łukasz określa go mianem »Zeloty«. Oba te pojęcia są równoznaczne, gdyż oznaczają to samo, w języku hebrajskim czasownik qanà’ znaczy bowiem »być zazdrosnym, żarliwym« i może się odnosić zarówno do Boga, który zazdrosny jest o wybrany przez siebie naród, jak i do ludzi, którzy płoną zapałem służenia jedynemu Bogu z całkowitym oddaniem, jak Eliasz. Bardzo więc prawdopodobne, że Szymon, jeśli nawet nie należał do nacjonalistycznego ruchu Zelotów, wyróżniał się przynajmniej płomiennym zapałem do żydowskiej tożsamości, a więc do Boga, do swego ludu i do Prawa Bożego. Jeżeli sprawy tak wyglądają, Szymon znajduje się na antypodach Mateusza, który, przeciwnie, jako celnik uprawiał zawód uważany wówczas za całkowicie nieczysty. Jest to oczywisty znak, że Jezus powołuje swych uczniów i współpracowników z najrozmaitszych warstw społecznych i religijnych, bez żadnych uprzedzeń. Jego interesują osoby, nie kategorie społeczne czy etykietki!”.
Marcin Jakimowicz