– Nie byłoby 60 tys. listów do rzecznika rocznie, gdyby z prawem w Polsce było wszystko w porządku – podkreśla w rozmowie z Jarosławem Dudałą
Prof. Irena Lipowicz jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, profesorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Specjalizuje się w prawie administracyjnym. Od 2008 r. jest dyrektorem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Jej kandydatura na rzecznika praw obywatelskich czeka na akceptację Senatu.
Jarosław Dudała: W rocie ślubowania rzecznika praw obywatelskich mowa jest o tym, że będzie się on kierował nie tylko prawem, ale także sprawiedliwością i zasadami współżycia społecznego. W jakiej sferze, według Pani, najbardziej brakuje sprawiedliwości i przestrzegania tych zasad?
Prof. Irena Lipowicz: – Nie byłoby 60 tys. listów do rzecznika rocznie, gdyby z prawem było wszystko w porządku. Mam na myśli przede wszystkim bezczynność władzy. Ludzkie prawa zabija nie tylko zła decyzja władzy, ale także jej bezczynność.
Większość spraw kierowanych z Polski do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu dotyczy przewlekłości postępowań, przedłużania ponad miarę aresztu tymczasowego, a także złych warunków w więzieniach. Czy to byłby punkt ciężkości Pani urzędowania?
– Mam przekonanie, że bezczynność i przewlekłość zabija sprawiedliwość. Widzimy to po niektórych uniewinnionych przedsiębiorcach, po ofiarach wypadków drogowych, które latami dochodzą odszkodowań. I w końcu je otrzymują, ale jeśli sprawiedliwość przyjdzie po kilku latach, to minie już czas, kiedy na przykład kosztowna rehabilitacja mogłaby im pomóc albo firma mogłaby przetrwać niesłusznie wdrożone postępowanie. Nie mogę jeszcze powiedzieć, że to byłby punkt ciężkości mojej działalności jako rzecznika. Żeby go wybrać, musiałabym najpierw przyjrzeć się sprawom, które wpływają do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Tam pracuje kompetentny zespół zajmujący się ludzką, indywidualną krzywdą. Ale jest jedna czy dwie wielkie sprawy społeczne, którymi chciałabym się najpierw zająć.
Jakie?
– To kwestia nierówno¬mierności realizacji praw obywatelskich i socjalnych. Widać ją w statystykach. Na przykład z pomocy społecznej żyje w Polsce średnio 12–13 proc. osób, a w jednym z województw – aż 48 proc.
Ale co rzecznik może zrobić dla ludzi, którzy są po prostu biedni?
– Zdecydowałam się kandydować m.in. dlatego, że dzięki pracy parlamentarnej i pełnieniu i władzy wykonawczej oraz członkostwu w Kolegium Najwyższej Izby Kontroli nauczyłam się, co można w takiej sytuacji zrobić. Trzeba zobaczyć, jak tam są stosowane aktywne formy zwalczania bezrobocia. Trzeba tam skierować najlepszych fachowców. Ja tego nie zrobię, ale mogłabym inspirować władzę ustawodawczą i wykonawczą. Można spowodować kontrolę NIK, która sprawdziłaby, skąd biorą się aż takie dysproporcje. Za krzywdę społeczną uważam też sytuację osób starszych. Ludzie w wieku np. 85 lat potrzebują w urzędach asystentów – urzędników, którzy będą mieli w zakresie obowiązków pomoc osobom w podeszłym roku. Jest też krzywda osób, które są wyrzucane albo nieprzyjmowane do pracy, bo mają 60 lat. To też jest dyskryminacja, a o niej się nie mówi. Dyskryminacja kojarzy się nam z płcią, rasą, orientacją seksualną.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z prof. Ireną Lipowicz