W katyńskim lesie ginęli nie tylko polscy oficerowie, ale również wielu Rosjan. Niektórzy zostali rozstrzelani za to, że nie chcieli wyrzec się Chrystusa. Jednym z nich był kanonizowany przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną arcybiskup Serafin.
Katyński las kryje groby wielu Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, a także innych obywateli Związku Sowieckiego. Ich pełna liczba wciąż nie jest znana. Badacze cierpliwie poszukują imion i nazwisk rozstrzelanych. I niewiele wskazuje na to, by ten proces miał się szybko zakończyć. Już teraz wiadomo jednak, że w okolicach Smoleńska ginęła masa prawosławnych, którzy nie chcieli poddać się procesowi przymusowej ateizacji, nie godzili się na odrzucenie Chrystusa i walczyli o prawo do wiary dla siebie i swoich bliskich. Taki los spotkał także – związanego na pewnym etapie swojej kariery cerkiewnej z Polską – arcybiskupa Serafina (Ostroumowa). Hierarcha ten został rozstrzelany 8 grudnia 1937 roku. Tego samego dnia wyroki śmierci wykonano także na ośmiu innych duchownych i 77 świeckich osobach. Następnego dnia sowieccy oprawcy zamordowali 101 osób, w tym 20 duchownych. Mordy trwały cały grudzień, dzień i noc. I z każdym dniem było gorzej. Od 5 stycznia zabijano już 180 osób dziennie. Powody były oczywiście różne, ale znacząca część z ofiar tych dni zginęła z przyczyn religijnych, nie chcąc odstąpić od prawosławia.
Droga przez Polskę
Jedynym kanonizowanym z tego grona pozostaje arcybiskup Serafin (Ostroumow). Rosyjski hierarcha został wyniesiony na ołtarze w roku 2001, a jego wspomnienie w kalendarzu liturgicznym Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej obchodzone jest w dniu jego śmierci, czyli 8 grudnia. Droga do świętości arcybiskupa Serafina (a właściwie Michaiła Ostroumowa) rozpoczęła się w roku 1880 w Moskwie, w rodzinie cerkiewnego psalmisty. W tym mieście Ostroumow skończył także seminarium i Akademię Duchowną, a także przyjął postrzyżyny mnisze i święcenia diakońskie i kapłańskie. W 1904 roku zaczął pracę na Moskiewskiej Akademii Duchownej. Jednak już dwa lata później przeniósł się do monastyru św. Onufra w Jabłecznej na Polesiu, gdzie został zastępcą przełożonego, odpowiedzialnym m.in. za szkołę.
I choć sam pochodził z centralnej Rosji, dostrzegał złożoność sytuacji narodowościowej na Polesiu. Wyraźnie podkreślał, że na terenach polskich koniecznie potrzebni są miejscowi duchowni i nauczyciele, a nie pochodzący z Rosji. „Nam potrzebni są nasi właśni nauczyciele, a nie wygnańcy z Kijowa, Połtawy, Samary czy innych miast. W szkołach centralnej Rosji nie rozumieją naszych dążeń, naszych nadziei, naszej religijności, naszych obyczajów” – mówił archimandryta Serafin podczas inauguracji roku szkolnego w szkole monasterskiej. Już rok po przybyciu do tego monasteru Serafin został jego przełożonym. I zaangażował się w budowanie pustelni, a także powiększanie samego monasteru. W efekcie po kilku latach jego pracy liczba mnichów wzrosła z 32 do 80. Władze cerkiewne doceniły to i mianowały go najpierw w roku 1914 rektorem seminarium w Chełmie, dwa lata później biskupem bielskim i wreszcie chełmskim. Działania wojenne sprawiły, że nowy biskup objął ostatecznie diecezję orłowską na południe od Moskwy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz P. Terlikowski, wykładowca Wyższej Szkoły Informatyki, Zarządzania i Administracji, publicysta