Chyba każdy czuł ciarki na plecach, gdy Putin przytulał Tuska, Miedwiediew przemawiał do Polaków, a tysiące zapłakanych Rosjan składało kwiaty pod naszą ambasadą w Moskwie.
Jeszcze klika dni wcześniej podobne sceny mogłyby rozegrać się tylko w najbardziej naiwnym scenariuszu political-fiction. Nawet przemówienia w czasie pierwszej części obchodów katyńskiej rocznicy, z udziałem Donalda Tuska i Władimira Putina, skończyły się dość oficjalnym i chłodnym uściskiem, z niezmiennie kamienną twarzą premiera Rosji. Za to w tragiczną sobotę Putin nie tylko dwukrotnie przyleciał do Smoleńska, nie tylko serdecznie objął polskiego premiera, ale w krótkim przemówieniu do Polaków w końcu zrezygnował z pozy niewzruszonego technokraty. W tym samym czasie prezydent Miedwiediew wygłosił orędzie do narodu polskiego, którego polski tekst do dzisiaj wisi na stronie internetowej Kremla. Nie wiadomo, czy serdeczność sprowokowana przez narodową tragedię będzie początkiem historycznego pojednania. Ale jedno jest pewne: to psychologiczne pęknięcie nie może nie pozostawić śladu.
Przepraszamy za Stalina
Chór Aleksandrowa, znany również w Polsce oficjalny zespół Armii Rosyjskiej, wykonywał pieśni ku czci zmarłych tragicznie. Na pierwszych stronach rosyjskich dzienników, obok cyrylicy, widniał polski napis „Jesteśmy z wami”. Operatorzy kamer jednej z polskich telewizji mówili w radiu, że w tragiczną sobotę mieli już nieważne wizy, przebywali zatem na terenie Rosji nielegalnie. Poszli na milicję, gdzie komendant natychmiast załatwił im transport do odpowiednich urzędów, żeby bez żadnych utrudnień mogli załatwić niezbędne formalności. Mieszkańcy Smoleńska pokonywali pieszo kilkanaście kilometrów, żeby złożyć kwiaty na miejscu tragedii.
Ale jeszcze ważniejsze były publiczne deklaracje zwykłych Rosjan. „Chciałabym prosić Polaków o przebaczenie, że żyję na ziemi, po której chodziła bestia o imieniu Stalin, który w 1940 r. zniszczył kwiat narodu polskiego. Proszę o wybaczenie, bo gdyby nie było tamtego Katynia, nie byłoby Katynia nr 2”. Tak przed kamerami mówiła zapłakana mieszkanka Moskwy. „Myślę, że nasi przywódcy już dawno powinni przyklęknąć i nie czekając na wyroki sądowe, wypłacić rekompensatę, żeby zmyć z siebie tę hańbę. Myślę, że taka tragedia musi posłużyć ociepleniu naszych stosunków, bo nie sposób dłużej tak żyć” – mówił mężczyzna, który właśnie złożył kwiaty przed polską ambasadą. Inny próbował delikatnie usprawiedliwiać niechęć Kremla do tego typu rozliczeń: „Rozumiem tę bezradność, ponieważ nasz naród nie mniej ucierpiał przez reżim stalinowski, który połączył nas takim bólem”. Z jednej strony takie głosy brzmią niezwykle w kraju, gdzie codziennie leżą świeże kwiaty pod pomnikami Lenina, a kierowcy starych kamazów umieszczają duże portrety Stalina na przedniej szybie. Z drugiej strony serdeczność wobec Polaków nie jest tu niczym nowym. Tylko dziesięciolecia nieufności lub wręcz wrogości na szczeblu państwowym zakryły to, co prawdziwe w relacjach międzyludzkich.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina