Ustawa wzbudzi falę pomówień i donosów – mówi prof. Aleksander Nalaskowski
Przemysław Kucharczak: Rząd twierdzi, że „przemoc w rodzinie” dotyczy aż połowy Polaków. Dowiedział się tego nie ze statystyk policji i sądów, ale... z badań opinii społecznej OBOP. Czy te wyniki naukowcy traktują poważnie?
Prof. Aleksander Nalaskowski: – Nie. Na podstawie sondażu nie można kreować prawa.
Może są inne dane o przemocy domowej?
– Nie istnieją. Zresztą to jest sprawa definiowania przemocy. Zmuszanie dziecka, żeby nosiło ciepłą kurtkę, podczas gdy ono chce biegać z gołym pępkiem, według rządowego projektu już jest przemocą. Jeśli nie wypuścimy dziecka na dwór za karę, bo nie przeczytało lektury, to jest to utożsamiane z poniżaniem. Nie wolno krytykować zachowań seksualnych dzieci, nie wolno stosować przemocy psychicznej, czyli np. zmuszać go do pójścia na majowe do kościoła albo na lekcje do szkoły, bo przecież szkoła go nudzi... Ta ustawa zabrania wychowania. Aż trudno tę ustawę komentować, ponieważ ja nie zajmuję się problemami psychiatrycznymi.
Poradnik pracownika socjalnego, promowany przez Ministerstwo Pracy, już precyzuje tę przemoc w rodzinie jako m.in. krytykowanie, zawstydzanie, ograniczanie kontaktów i krytykowanie zachowań seksualnych.
– Ta ustawa ma charakter ideologiczny i propagandowy. Jeśli będzie egzekwowalna, to tylko na podstawie pomówień i donosów. Także donosów samych dzieci, które bardzo szybko się tego nauczą; niewykluczone, że część dzieci będzie wykorzystywała tę ustawę przeciw własnym rodzicom. Również sąsiadom otwiera ona furtkę do legalnej formy donosu i dokuczliwości. Przypuśćmy, że sąsiad pomówi pana, że pan bije dzieci. Nawet, jeśli udowodni pan, że to nieprawda, to i tak dotknie pana dokuczliwość w postaci przesłuchań, protokołów, wizyt policji. Przeżyje pan swoje. Ta ustawa ma charakter wredny.
W projekcie jest też całkowity zakaz kar cielesnych. Czy jednak pedagogika naprawdę uważa delikatnego klapsa za niedopuszczalną metodę wychowawczą?
– Nie, pedagogika w ogóle o tym nie mówi. Tu wiele zależy od bardzo indywidualnych sytuacji. Ja dawałem moim dzieciom prztyczka w ucho, czasami chwytałem za ramię i prowadziłem do pokoju, żeby zmusić do posprzątania bałaganu, który zresztą samo dziecko zrobiło. W opinii ideologów z Wiejskiej ten symboliczny klaps urasta do miary maltretowania, dręczenia dziecka. W ten sposób dochodzi do utożsamienia jakiegokolwiek wychowania z przestępstwem. Ustawa ma wszelkie cechy ustawy mniejszościowej. Jakiś margines, który rzeczywiście leje i maltretuje dzieci, wpływa na resztę porządnych rodzin. Taką ustawę mogli napisać tylko ludzie, którzy albo nie mają własnych dzieci, albo swoimi dziećmi się nie interesują.
* Dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Z prof. Aleksandrem Nalaskowskim*, rozmawia Przemysław Kucharczak